czwartek, 27 listopada 2014

Seria kwiatowa - przelot pospolity. Tonik, płukanka i odprężająca kąpiel.

wikipedia.pl
Kiedy wyjeżdżam na wieś, widuję te żółte kwiatki na łąkach bardzo często. Zaścielają całe pole widzenia i wystawiają płatki do słońca. Zbieramy je, suszymy na słońcu i przechowujemy w pudełkach, by wykorzystać ich niezwykłe właściwości, gdy zajdzie taka potrzeba. Można też nabyć je w sklepach zielarskich. Kwiat przelotu pospolitego (anthylis vulneraria) kwitnie od maja do lipca, najczęściej w niższych partiach gór. Jest rośliną dwuletnią - w pierwszym roku pojawiają się listki, w drugim zaś kwiatowy pęd. Płatki przybierają różne odcienie żółci aż po pomarańcz. Przelot zawiera flawonoidy, sole mineralne i garbiki. Dzięki zawartości flawonoidów - uszczelnia naczynia krwionośne, niweluje siniaki, przyspiesza gojenie się ran i usuwa obrzęk. Ale nie są to jedyne pozytywne właściwości tej pięknej rośliny. 


1. Tonik z kwiatów przelotu dla cery trądzikowej

Przelot pospolity usuwa toksyny z naszego organizmu, dlatego szczerze polecam jego stosowanie wszystkim, którzy borykają się z zanieczyszczoną i skłonną do wyprysków cerą. Bardzo dobrze sprawuje się w roli toniku, a jeszcze lepiej - jeśli jego działanie wspomagane jest przez inne zioła przeznaczone dla cery trądzikowej - lawendę, nagietek lekarski, oczar wirginijski czy gorzknik kanadyjski. 




Żeby wykonać swój własny antytrądzikowy tonik, potrzebujemy:
  • 1 łyżki kwiatów przelotu
  • 1 łyżki lawendy/nagietka/oczaru/gorzknika (do wyboru)
  • wody
  • sterylnej buteleczki
Zioła mieszamy ze sobą i zalewamy 1 szklanką letniej wody. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy przez 10-15 minut. Odcedzamy, odstawiamy do wystygnięcia i przelewamy do buteleczki. 



Działanie: Robiłam ten tonik kilka miesięcy temu i faktycznie ukoił moją skórę. Mniej wyprysków, mniej zaognionych miejsc na twarzy i większy komfort :). Właściwie żaden drogeryjny tonik nie ma tak zbawiennych i dobrych właściwości, jak zrobiony przez nas własnoręcznie. Brak chemii, same naturalne składniki - zaręczam, że Wasza skóra to polubi. 

2. Płukanka przeciw wypadaniu włosów


Jestem zwolenniczką płukanek do włosów. Przetrwałam taki okres, że włosy wypadały mi garściami. Zostawiałam je wszędzie, gdzie tylko polazłam, a na głowie robiło się smutno. Z pomocą przyszła mi natura i płukanka do włosów z łopianu. Potem odkryłam również przelot i zachęcona pozytywnymi opiniami cioć i kuzynek, wypróbowałam w formie płukanki. Kwiat przelotu bowiem stanowi remedium na wypadające włosy, a przy okazji walczy z nadmiernym wydzielaniem sebum, wspomagając leczenie łojotokowego zapalenia skóry. 




Potrzebujemy tylko:
  • garści kwiatów przelotu
  • 0,5 litra wody
Płukanka jest bardzo prosta do przygotowania. Kwiaty zalewamy wodą, zagotowujemy, odcedzamy, pozostawiamy do ostygnięcia i aplikujemy na włosy po myciu. 

Działanie: Po użyciu miałam wrażenie, że włosy są bardziej błyszczące, uniesione u nasady i nieco sztywniejsze niż zwykle. Poza tym nie musiałam myć ich już następnego dnia, bo płukanka przedłużyła mi ich świeżość! Można powiedzieć, że kwiat przelotu pod względem efektywności jest łudząco podobny do płukanki z mydlnicy lekarskiej, ale z tą różnicą, że działa jeszcze zbawiennie na cebulki włosowe. 

3. Odprężająca kąpiel z kwiatem przelotu


Bywa tak, że po męczącym dniu pragniemy jedynie odprężenia. Nasze zmysły z pewnością ukoi lawenda, ale co zrobić, gdy bolą mięśnie, ciało jest obolałe od wysiłku i niemal niezdolne do słuchania poleceń naszego mózgu? Co, gdy mamy rany, zadrapania i otarcia? Cóż, kąpiel z kwiatem przelotu nam pomoże.

Czego potrzebujemy?
  • 25 gram kwiatów przelotu
  • 1,5 litra wody
Kwiaty przelotu pospolitego zalewamy wodą i zagotowujemy. Przecedzamy i wlewamy do wanny.  



P.S.
Co jeszcze można zrobić z tego cudeńka? Ano macerat! Najlepiej byłoby macerować świeże kwiaty przelotu, ale mamy jesień, więc o tej porze roku już się na nie nie natkniemy. Pozostają nam więc suszone. Wsypujemy je do słoiczka, zalewamy olejem bazowym i odstawiamy na około 2-3 tygodnie. Olej naciągnie magicznymi właściwościami przelotu, a my będziemy mogli używać go do olejowania skalpu (znowuż przeciwdziałamy wypadaniu włosów), a także do smarowania wysuszonych wyprysków. Szykuję się jeszcze do zrobienia antybakteryjnego i usuwającego blizny serum z przelotu, ale to może innym razem ;). 

P.P.S. Suszony kwiat przelotu dostaniemy w sklepach zielarskich. Zapłacimy za niego od 2 do 5zł :).  


Bibliografia:
http://www.czytelniamedyczna.pl/3840,oznaczanie-zawartosci-flawonoidow-i-zwiazkow-polifenolowych-w-kwiatach-przelotu.html
http://rozanski.li/?p=3092








niedziela, 23 listopada 2014

Seria ziołowa - pączki sosny. Herbatka, kąpiel ziołowa i parówka.

Sosna pojawiała się w podaniach i legendach już od zarania dziejów. Niegdyś widziano w niej łącznika między ziemią a kosmosem. Rosła w pobliżu kościołów, kaplic i cmentarzy, mając za zadanie strzec żywych przed złowrogimi duszami umarłych. Sosna pojawia się także w mitologii greckiej - w micie o bogu Panie, który zakochał się bez pamięci w leśnej nimfie, driadzie imieniem Pitys. Owładnięty zazdrością kochanek nimfy w szale złości zrzucił ją ze skały, a na miejscu jej śmierci wyrosła sosna roniąca żywicze łzy. Mit ten donosi, iż owe krople miały być łzami Pitys, która tęskni za dawnymi czasami. Rzymianie również przypisywali szczególną moc sośnie - darowali ją bowiem bogini przyrody. Słowianie i Indianie wykorzystywali leczniczą moc tego drzewa, stosując popiół z jej igieł do niwelowania bólu zębów. Dawniej wierzono, że sosnowa trumna pozwoli zmarłemu dotrzeć w zaświaty bez przeszkód, zaś żyjącym dawała zapewnienie, że zmarły nie powróci, by zabrać ich ze sobą. Przedstawiciele artystycznego światka Młodej Polski zachwycali się sosną, widząc w niej metaforę płodności i seksualności. W kosmetyce i lecznictwie wykorzystuje się pączki sosny, pędy, igły, korę oraz żywicę. Sosna bogata jest w olejki eteryczne - sosnowy (który działa antybakteryjnie i rozgrzewa) i terpentynowy (poprawia krążenie, ale jest jednocześnie niebezpieczny dla naszych płuc), flawonoidy, garbniki (które odkażają i przeciwdziałają krwotokom oraz biegunkom), gorycze (wpływające na zwiększenie łaknienia), a także witaminę C (która pozwala nam skuteczniej walczyć z przeziębieniem) i kwasy fenolowe (przeciwmiażdżycowe i poprawiające odporność organizmu).

1. Herbatka na przeziębienie - szałwia i pączki sosny


Aura nie sprzyja. Zimno, ciemno i deszczowo. Sezon przeziębień uważam za rozpoczęty. Wszelki promień niesprawiedliwości skierował się właśnie w moją stronę, więc leżę pod kocykiem z termoforem u boku i popijam herbatkę, która postawi mnie na nogi. Sosna przyszła mi z pomocą, jak niemal każdej jesieni. Warto zaopatrzyć się w pączki sosny, gdy za oknami robi się coraz bardziej ponuro. Pączki sosny działają odkażająco, napotnie i wykrztuśnie. Pomogą przy zapaleniu zatok (mojej zmorze!), gorączce, przeziębieniu, chrypce i osłabieniu.



Do kubka wsypuję łyżeczkę szałwii i dodaję kilka (6-7) pączków sosny. Zalewam wrzątkiem i pozwalam naparowi naciągnąć przez kilka minut. Szałwia powstrzymuje bakterie przed namnażaniem się i w związku z tym nie pozwala infekcji się pogłębić. Pączki sosny zaś rozgrzewają mnie od środka i usuwają nieprzyjemne przejawy przeziębienia. Herbatka z pączkami sosny ma zapach lasu, warto więc przed konsumpcją... trochę się jej nawąchać ;).  

2. Ziołowa kąpiel z pączkami sosny



Pączki sosny możemy też wykorzystać w pielęgnacji ciała. Przy przeziębieniu i grypie mocniej się pocimy, możemy więc zastosować je, by zmniejszyć uciążliwą potliwość. Warto również wiedzieć, że pączków sosny używa się do leczniczych kąpieli w przypadku problemów skórnych, przykładowo łuszczycy. 




Wykorzystujemy po 50g pączków sosny, pokrzywy, macierzanki i szałwii. Zioła mieszamy ze sobą i około 7-8 łyżek mieszanki zalewamy 2 litrami wody. Gotujemy przez 10-15 minut, po czym odstawiamy do przestygnięcia. Przecedzamy i wlewamy do wanny z wodą. Kąpiel nie powinna trwać dłużej niż 20 minut.


Przy problemach skórnych takich jak łuszczyca, przygotowujemy 5 łyżek pączków sosny, 3 łyżki nasion białej gorczycy, 2 szklanki otrębów pszennych i 3 garści słomy owsianej. Wszystkie składniki mieszamy i zalewamy 5 litrami zimnej wody. Stopniowo podgrzewamy, aż do wrzenia i gotujemy przez około 10 minut. Następnie przykrywamy i odstawiamy na pół godziny do naciągnięcia. Całość odcedzamy i wlewamy do wanny pełnej wody. Temperatura wody powinna wynosić około 36 stopni. W tym wypadku również kąpiemy się nie dłużej niż 20 minut.

Jeśli posiadamy w domowych zasobach eteryczny olejek sosnowy, możemy stworzyć sobie leśną kąpiel. Wystarczy dodać do kąpieli 10 kropli tego olejku. Pamiętajmy jednak, by nie wlewać go do wody, ponieważ może mocno podrażnić nam skórę! Olejek należy wlewać wraz ze strumieniem wody, lub jeszcze lepiej - rozpuścić go w szklance mleka.

3. Sosnowa parówka na zapalenie zatok i... trądzik


Ziołowe parówki pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Bardzo często chorowałam na zapalenie zatok, dlatego mama przygotowywała mi pachnące igliwiem parówki, które zawsze pomagały mi oczyścić zatoki i przynosiły niejaką ulgę w oddychaniu.


Parówki są też pomocne przy pielęgnacji cery tłustej i trądzikowej. Rozszerzają pory, rozmiękczają i rozpulchniają skórę, a także pozwalają na lepsze jej oczyszczenie. Parówka z pączkami sosny jest szczególnie polecana osobom, które posiadają ropne wypryski i grudki.



Wszystkie składniki mieszamy ze sobą, zalewamy 2 litrami wody i gotujemy przez 10 minut. Parówka powinna trwać nie więcej niż 15 minut. Po zabiegu myjemy twarz w ziołach i osuszamy czystą ściereczką. 
 




Bibliografia: 
Marta Leśnicka. Zielska, zioła i ziółka. Gdańsk 2000.
Andrzej J. Sarwa. Lecznicze smakołyki.Warszawa 1993.
Aleksander Ożarowski i Wacław Jaroniewski. Rośliny lecznicze i ich praktyczne zastosowanie. Warszawa 1987.
D. Tyszyńska-Kownacka i T. Starek. Zioła w polskim domu. Warszawa 1989.
Marzena Marczewska. Aspekty wierzeniowe w rekonstrukcji językowego obrazu drzew. „Acta Universitatis Wratislaviensis Język a Kultura”. 2282 (16), 2001. Wrocław.
Conifers in Human Culture. W: Non-wood forest products from conifers. Food and Agriculture Organization of the United Nations, 1998, seria: Non-Wood Forest Products




czwartek, 20 listopada 2014

Seria ziołowa - mydlnica lekarska. Płukanka, szampon i tonik.



Drzemiąca pośród traw mydlnica lekarska wabi swoim zapachem pszczoły. Zawsze lubiłam tę roślinkę, przypomina mi beztroskie lata dzieciństwa spędzone na wsi. Dawniej, gdy mydło nie było jeszcze tak rozpowszechnione, jak dziś - korzenia mydlnicy lekarskiej używano do prania delikatnych tkanin - jedwabiu i koronek. Poważane w społeczeństwie matrony bowiem nie mogły przecież paradować w przybrudzonych toaletach! Szybko doceniono działanie mydlnicy - obficie się pieniła, nie uczulała i nie wysuszała skóry. Kłącze mydlnicy wraz z jej korzeniami zawiera glikozydy (tzw. saponiny, dzięki którym roślina rozpuszcza się w wodzie), węglowodany, tłuszcze, fitosterole oraz sole mineralne (m.in. miedź, żelazo, wapń i cynk). Widoczną część mydlnicy lekarskiej stanowią wysokie na kilkadziesiąt centymetrów łodygi i bladoróżowe bądź białe kwiaty. Korzenie i kłącza rosną poziomo na ziemi. Mydlnica znana jest również ze swoich innych właściwości - właściwości trujących. Pierwotne plemiona stosowały ją podczas połowy ryb, by spowodować ich zatrucie. Przyjmowana doustnie, miała na celu leczyć jad węży. Dziś również pije się napary z mydlnicy: ma ona działanie wykrztuśne, żółciopędne, pomaga przy kaszlu, zapaleniu oskrzeli lub tchawicy. Znajdziemy ją też w składach wielu szamponów, past do zębów i maseczek. 

1. Płukanka z mydlnicy lekarskiej


Dziś zastosujemy mydlnicę lekarską do przygotowania trzech naturalnych kosmetyków do pielęgnacji ciała i włosów. 


Przygotowanie płukanki z mydlnicy lekarskiej nie wymaga specjalistycznej wiedzy. Nawet na opakowaniu z korzeniem mydlnicy znajdziemy na nią przepis. Tymczasem możemy przygotować płukankę w dwóch wariantach: w jednym, gdzie zagotowujemy wodę z korzeniem mydlnicy, i drugą, gdzie korzeń ten tylko zalewamy wrzątkiem i pozostawiamy do ostygnięcia. 






2 łyżki korzenia mydlnicy lekarskiej zalewamy 2 szklankami wody. Gotujemy na małym ogniu przez około 5-10 minut, następnie odstawiamy do wystygnięcia. 








2 łyżki korzenia mydlnicy lekarskiej zalewamy 2 szklankami wrzątku. Patrzymy pod przykryciem przez kwadrans, przecedzamy i pozostawiamy do ostudzenia.


Co daje taka płukanka i dla kogo jest skierowana? Przede wszystkim nadaje włosom objętości, co jest szczególnie pożądanym efektem u osób, które mają cienkie i przyklapnięte kosmyki. W dodatku wyraźnie dłużej utrzymuje fryzurę. Włosy wolniej się przetłuszczają, lekko usztywniają i ładnie błyszczą.

Jak można udoskonalić taką płukankę? Możemy dodać do niej odświeżającą miętę lub wzmacniającą włosy pokrzywę. Jeśli borykamy się z nadmiernym wydzielaniem łoju, możemy wzmocnić działanie przeciwprzetłuszczające, dodając przykładowo dziurawiec, melisę lub skrzyp polny. Osobiście preferuję wzbogacenie płukanki połową łyżki octu jabłkowego, by wzmocnić blask.

2. Szampon z mydlnicy lekarskiej


Wykonanie szamponu z mydlnicy lekarskiej możemy właściwie połączyć z przygotowywaniem samej płukanki, dlatego, że podstawą szamponu również jest odwar. Z tą różnicą jednak, że dla szamponu potrzebna nam mniejsza ilość wody. Zagotowujemy więc 2 łyżki korzenia mydlnicy w 1 szklance wody. Taki odwar jest wówczas zdecydowanie mocniejszy. Jeżeli nie posiadamy korzenia, możemy zastąpić go 3 łyżkami suszonych kwiatów rośliny. 


Aby wzbogacić działanie szamponu, do korzenia mydlnicy możemy dodać lawendę, rozmaryn, nagietek, bylicę boże drzewko, skrzyp polny, rumianek, czy lipę. Możemy również dodać do mieszanki sok z cytryny, żółtko lub miód. Całość pozostawiamy do wystygnięcia i polewamy nim głowę, wykonujemy masaż, pozostawiamy go na skalpie i kosmykach przez około 5 minut, a następnie spłukujemy.


Szampon działa podobnie jak płukanka - nie podrażnia skalpu, łagodzi uczulenia i alergie, przedłuża świeżość włosów i nadaje im objętości. Przed użyciem można wstawić go na chwilę do gorącej wody. Dzięki temu przy nakładaniu będzie się pienił. Trzeba pamiętać, by taki szampon zużyć możliwie jak najszybciej, gdyż nie zawiera on żadnych substancji konserwujących. Najlepiej przygotować go w dzień mycia włosów, a pozostałą jego część przechowywać w lodówce i zużyć przy następnym myciu. 

3. Tonik z mydlnicy dla cery tłustej


Tonik z mydlnicy lekarskiej przeznaczony jest przede wszystkim do cery tłustej. Nie wysusza twarzy, nie wzmaga powstawania suchych skórek, delikatnie domyka pory i fenomenalnie odświeża.



W tym przypadku także zagotowujemy 2 łyżki korzenia mydlnicy lekarskiej w 1 szklance wody. Opcjonalnie możemy dodać jeszcze jedną łyżeczkę innego zioła: odkażającej lawendy, czy nawilżającej lipy. Po zagotowaniu odstawiamy do przestygnięcia, przelewamy do poręcznej butelki i przechowujemy w lodówce. Tutaj także warto przypomnieć, by zużyć taki tonik w przeciągu 1-2 tygodni. Warto stosować ten tonik zamiast innych specyfików do mycia twarzy, albo też aplikować go na noc, by jeszcze lepiej oczyścić problematyczną cerę. 


Bibliografia:
Anna Mazerant: Mała księga ziół. Warszawa: Inst. Wyd. Zw. Zawodowych, 1990 
Jan Macků, Jindrich Krejča, Apoloniusz Rymkiewicz: Atlas roślin leczniczych. Wrocław [etc.]: Zakład Narodowy im. Ossolińskich – Wydawnictwo, 1989






sobota, 15 listopada 2014

Seria kwiatowa - róża. Tonik różany z czarną herbatą

Szekspirowska Julia zastanawiała się czy to, co zwiemy różą pod inną nazwą nie mniej by pachniało. Tymczasem róża jest kwiatem tak powszechnym i lubianym, że nikt nie próbuje nawet nazywać go inaczej. Badacze twierdzą, że róże pojawiły się na ziemi już 40 milionów lat temu. Sumeryjczycy 5 tysięcy lat temu hodowali je w celach dekoracyjnych, Rzymianie zaś lubowali się w przystrajaniu nimi biesiadnych stołów. Krąży nawet opowieść, jakoby czternastoletni ówcześnie imperator Heliogabal podczas uczty przesadził i zadusił swych gości zbyt wielką ilością spadających zewsząd płatków róż. Starożytni dostrzegli w tych kwiatach źródło młodości, używali ich również do balsamowania ciał. W okresie wypraw krzyżowych Europa Zachodnia pokochała całym sercem róże damasceńskie, których zapach - głęboki, słodki, niemalże miodowy - pieścił ich zmysły. Początkowo chrześcijanie potępiali te kwiaty, upatrując w nich wiecznego potępienia, ale z biegiem czasu i pojawieniem się nowych gatunków róż - kwiat ten stracił swoją złowrogą renomę, by wreszcie nawet przez duchownych zostać uznanym za wzór czystości i piękna.  

 1. Róża w kosmetyce


Róża ma działanie przeciwzapalne, łagodzi podrażnienia i delikatnie napina skórę, nadając jej zdrowy odcień. Jest skarbnicą bioflawonoidów, które działają antyoksydacyjnie i usuwają wolne rodniki, odpowiadające za starzenie się skóry. Wspomagają również krążenie, wzmacniając ścianki naczyń krwionośnych. 


 
Co również istotne - bioflawonoidy pochłaniają promieniowanie słoneczne, które nie służy naszej cerze i przyczynia się do powstawania oraz pogłębiania już istniejących zmarszczek. Ponadto w róży znajdziemy też olejki eteryczne i kwercytynę (również flawonoid), o której mówi się, że jest "lekiem na wszystko". Zdaje egzamin w pielęgnacji cer skłonnych do alergii, gdyż ma działanie antyhistaminowe. 

2. Młodość w filiżance herbaty


Wiecie, że herbata początkowo była uważana przez Europejczyków za lek?  XVIII wiek to okres, w którym zaczęto pijać herbatkę, a Wschodnioindyjskie Kompanie Handlowe zwęszyły bardzo dobry biznes. 



Wielu z nas do dzisiaj nie ma pojęcia, jak wartościowym kosmetykiem jest herbata. Czarna, biała, zielona - każda z nich pomaga goić się ranom, zmniejsza opuchliznę, walczy z trądzikiem, łagodzi podrażnioną skórę i regeneruje ją. Zawarte w herbacie polifenole przeciwdziałają starzeniu się skóry, wygładzają ją i nawilżają, z kolei ksantyna usprawnia krążenie krwi. Dzięki herbacie cera jest promienna i odżywiona, zaczerwienienia znikają, a wszystkie wypryski zostają ukojone.

3. Tonik z wody różanej i czarnej herbaty





Tonik z wody różanej i czarnej herbaty nadaje się do każdego typu cery. Oczyści ją, ukoi, orzeźwi, a także usunie oznaki zmęczenia. By stworzyć taki tonik potrzebujemy:


  • płatków róż (suszonych lub świeżych; ja wybrałam te drugie, ponieważ w moim przydomowym ogródku wciąż kwitną róże; przynajmniej mam pewność, że kwiaty nie były pryskane)
  • wody źródlanej
  • dobrej jakościowo, najlepiej sypanej czarnej herbaty 
  • opcjonalnie: wody strukturyzowanej do rozcieńczenia


Płatki róż płuczemy w wodzie i umieszczamy w misce. Źródlaną wodę zagotowujemy a potem wlewamy ją do miski, by przykryć płatki. Czekamy aż woda wystygnie, by przecedzić ją przed sitko w celu wyłapania płatków.





Łyżeczkę czarnej herbaty zalewamy szklanką wrzątku, zostawiamy do wystygnięcia, a potem - tak jak w przypadku płatków - odcedzamy. Herbatę przepuszczałam przez gazę, by wyłapać drobinki, które nie powinny znaleźć się w toniku.

 




Sterylizujemy lejek oraz butelkę.






Przez lejek przelewamy herbatę tak, by wypełniała 1/3 buteleczki. Resztę uzupełniamy wodą różaną.
Pamiętajmy, że taki tonik należy zużyć w przeciągu 2 tygodni. Przechowujemy go w lodówce. Jeśli chcemy przedłużyć jego trwałość, musimy zaopatrzyć się w konserwant. 


Jeżeli mamy wystarczająco dużo składników, możemy zrobić zapas takiego toniku. Wystarczy schować go do zamrażalnika. Może poleżeć tam do 6 miesięcy. 


 Miłego użytkowania!



Bibliografia:

Agata Then: Kosmetyki różane - olejek i woda. Jakie właściwości mają kosmetyki z róży?
B. Balicka, Z. Górnicka-Kaczorowska: Łaskawe ziele – mity, symbolika i fakty. Białystok: Studio Astropsychologii, 2003.
Wiesław Grochowski: Jadalne owoce leśne. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, 1986.
Pierre Grimal: Słownik mitologii greckiej i rzymskiej. Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 2008, s. 6-7
Anna Nowak: Domowe kosmetyki z herbaty - przepisy 
Tyler Whittle: Łowcy roślin, Wiedza Powszechna, 1976
Encyklopedia biologiczna t. V, Kraków, 1998





piątek, 14 listopada 2014

Seria kwiatowa - lawenda. Macerat lawendowy.

Te drobne fioletowe kwiatuszki zna chyba każdy. Kojarzą się prowansalskimi polami albo babciną szafą. Niekiedy również z czasami Jane Austen, bo wtedy lawenda była rośliną powszechnie stosowaną w kosmetyce i leczeniu. O kojących właściwościach lawendy mogłabym się rozpisywać w nieskończoność. Warto jednak wspomnieć, że nie tylko stanowi remedium na stres, nerwicę i bezsenność, ale również łagodzi bóle mięśni i stawów, stymuluje krążenie krwi, wygładza blizny, nawilża suchą skórę oraz rozjaśnia cerę. Lawenda doceniania była już dawno, dawno temu. Zasadniczo - w starożytności.

1.  Myjmy się!



Nazwa "lawenda" pochodzi od słowa "lavare", które oznacza ni mniej, ni więcej, jak "myć się". Kojarzona była zatem z czystością i dbałością o higienę. Rzymianie wytwarzali z niej olejki przeznaczone do kąpieli i to najpewniej oni są autorami nazwy tejże rośliny. Grecy z kolei lubowali się w miodzie lawendowym i szczodrze wykorzystywali go w swoich kuchniach. Przez lata lawenda znajdowała zastosowanie w medycynie i kosmetyce. XIX-wieczne damy zrozumiały, że pozwala zachować młodość na dłużej. Na toaletkach pośród sznurów pereł pyszniły się w zdobnych flakonach lawendowe wody toaletowe, a nawet nalewki, które miały uporać się z przeziębieniami i złym samopoczuciem.


Lawenda jest lubiana po dziś dzień. Wbrew pozorom nie odeszła do lamusa, większość wraca do niej z tych, czy innych powodów. Babcie przecież nie mogły się mylić. 

2. Czym jest macerat?

O maceratach krąży w Internecie całe mnóstwo informacji. Wiele kobiet docenia właściwości maceratów i stosuje je chociażby do nawilżania ciała, czy olejowania włosów. Czym jest macerat? To nic innego jak połączenie oleju z daną rośliną. Nasz olej bazowy "nasiąka" dobroczynnymi właściwościami danego ziela. Warto wiedzieć, że samo macerowanie nie jest związane li i tylko z olejami oraz wyciągami z roślin. Macerować można z alkoholem, herbatą, a nawet wodą. Macerowanie jest bardzo wartościowe dlatego, że wszystkie aktywne substancje danej rośliny zostają zachowane.

3. Zróbmy macerat lawendowy



 Z lawendą można zrobić niemal wszystko. Napary, nalewki, octy do kąpieli, płukanki do włosów... Jednym z prostszych specyfików z pewnością będzie macerat lawendowy. Macerowanie nie wymaga wielkiego doświadczenia, należy do łatwych i przyjemnych. Żeby otrzymać lawendowy macerat potrzebujemy jedynie:



Kwiaty mogą być suszone lub świeżo zerwane. O tej porze roku jednak zdecydowanie łatwiej o suszone. Oleje bazowe, które najlepiej sprawdzają się w macerowaniu, to oleje przeznaczone do smażenia. Słonecznikowy, rzepakowy... Wystarczy podkraść odrobinę z kuchennej szafki. 



Do słoiczka wsypujemy kwiaty lawendy tak, by zakryły dno. Następnie zalewamy je olejem bazowym, by w nim "utonęły". Najlepiej, by olej sięgał około 1-2cm powyżej kwiatów. Słoiczek szczelnie zamykamy i wystawiamy na 2-3 tygodnie w nasłonecznione miejsce. Codziennie raz lub dwa razy mocno wstrząsamy mieszaniną. Po tym czasie wystarczy przecedzić nasz macerat przez gazę, by był gotowy do użytku. 

Lawenda lekarska zawiera flawonoidy (działają jako przeciwutleniacze i neutralizują wolne rodniki, które wpływają na starzenie się skóry), taniny (antyoksydanty, które dodatkowo chronią naczynia krwionośne), kumaryny (które walczą z drobnoustrojami, działają antycellulitowo i usuwają nadmiar sebum), a także szereg olejków lotnych. 



Maceratu lawendowego możemy używać jako oleju do olejowania włosów, ponieważ ta niepozorna roślinka regeneruje zniszczone kosmyki, wzmacnia połysk, jak również sprawia, że włosy są sypkie i gęste. Poza tym działa bakteriobójczo na skórę głowy i przedłuża trwałość fryzury. Nadaje się też jako balsam do suchej i szorstkiej skóry, a nawet jako olejek do kąpieli (szczególnie, jeśli przed wlaniem do wanny zmieszamy go z mlekiem).



czwartek, 13 listopada 2014

Ziołowy recepturnik cioci Marysi

Zawsze, kiedy wracam z rodzinnej malutkiej wioski przycupniętej u stóp Karpat, z wioski o urokliwej nazwie: Wiśniowa - mam głowę pełną pomysłów. Wszelkie chemiczne środki kosmetyczne, tworzone w laboratoriach i opatrzone mnóstwem certyfikatów jakości budzą mój zabójczy śmiech. Wypchany po brzegi rozmaitymi recepturami i opisami ziół zeszycik cioci Marysi to źródło nieustającej inspiracji. Gdybyśmy żyli setki lat temu, uznano by ją za wiedźmę. Ale wiedźma to kobieta, która wie. A ciocia Marysia, jak i inne moje ciocie czy kuzynki, o naturalnej pielęgnacji wiedzą dużo. Od lat staram się sięgać do natury, by dbać o swoje ciało, włosy i paznokcie. Szczególnie, że taka pielęgnacja nie szarpie zbyt mocno za kieszeń, a daje dużo radości i spełnienia. Chciałabym podzielić się z Wami recepturami rodzinnymi, które zostały spisane i wykorzystywane przez kolejne pokolenia kobiet. Zapewne wiele przepisów krąży w czeluściach Internetu, ale warto przypomnieć sobie o nich po raz kolejny i - być może - spróbować przygotować we własnych czterech kątach.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...