czwartek, 23 kwietnia 2015

Seria ziołowa - liście czarnej porzeczki. Nalewka porzeczkowo-jarzębinowa z troski o serce

Dawno, dawno temu mówiono na nią: świętojanka, smorodzina, bździuch; nazywaną ją też czarną jagodą lub pękatką. Czarna porzeczka - bo to o niej mowa - jest gwiazdą dzisiejszego postu. I to gwiazdą nie byle jaką, bo jaśniejącą na firmamencie. Dopiero niedawno odkryłam, że jej właściwości rozciągają się daleko poza dużą zawartość witaminy C i chronienie przed przeziębieniami. W Niemczech bryluje jako Johannisbeere, ponieważ owoce porzeczki dojrzewają na św. Jana i dopiero wówczas można wyciskać z nich sok. Jej polska nazwa pochodzi od... rzeki, gdyż roślina ta ulubiła sobie okolice rzek i mokradeł - tam rośnie najbujniej. Historia porzeczki rozpoczyna się w XV wieku we Francji, gdzie szczególnie lubowano się w orzeźwieniu, jakie niosły jej owoce. Ale nie kończy się, wciąż chętnie uprawia się ją w ogródkach, ceniąc za walory smakowe i... zdrowotne. Czemu piszę o czarnej porzeczce teraz, skoro daleko jej jeszcze do dojrzałości (o tej porze roku jeszcze taka gimbusiara z niej :P)? Ano dlatego, że potrzebne będą nam jej młode liście, a te zdobędziemy tylko wiosną. Cóż, poznajmy ją zatem - przed Wami: Jej Krzewiastość - Czarna Porzeczka!

1. Od medycyny ludowej po źródła naukowe - porzeczka dla zdrowia!


Tak, jak wspomniałam - porzeczka była dla mnie owocem, z którego mogłam ukręcić lody, albo dodać do sałatki owocowej. Nie wgłębiałam się w jej dobroczynne właściwości - aż do zeszłego roku. Jestem przekonana, że jakaś część z Was wciąż jej nie docenia ;).


Jeśli chodzi o porzeczkę - wartościowe są nie tylko jej owoce, ale również liście. Ale po kolei! Porzeczki bogate są przede wszystkim w:
  • witaminę C - wzmacnia naczynia krwionośne, niweluje "zły" cholesterol, zmniejsza ryzyko wystąpienia miażdżycy i udaru mózgu, obniża ciśnienie oraz wspomaga cały układ krążenia;
  • witaminę P - pozwala na o wiele lepsze przyswojenie wit. C, zmniejsza ryzyko wylewu, wzmacnia odporność, uszczelnia naczynia krwionośne i wspomaga przepływ krwi w naczyniach wieńcowych
  • witaminy z grupy B - wpływają na prawidłową przemianę materii, regulują metabolizm i wspomagają koncentrację
  • biotynę (wit. B7) - odżywia włosy, skórę i paznokcie, zapobiega siwieniu i łysieniu, odpowiada za metabolizm białek i tłuszczów, reguluje funkcjonowanie układu nerwowego oraz stabilizuje poziom glukozy we krwi
  • prowitaminę A (beta-karoten) - poprawia jakość wzroku, opóźnia pojawienie się oznak starzenia się, działa antyinfekcyjnie, zapobiega miażdżycy, obniża poziom "złego" cholesterolu, zmniejsza ryzyko zawału
  • kwas foliowy (wit. B9/B12) - dzięki niemu produkowana jest serotonina (hormon szczęścia), wspomaga tworzenie czerwonych krwinek, funkcjonowanie żołądka, wątroby i jelit oraz zapobiega chorobom serca, zakrzepom i wylewom,
  • sole mineralne (potas, wapń, żelazo, magnez)
  • mikroelementy (jod, bor, mangan)
Jak widzimy - porzeczka bardzo sprzyja dbaniu o nasz układ krwionośny, serce i zapobiega miażdżycy. Nie dziwi więc, że nalewka przeciwmiażdżycowa w składzie posiada właśnie tę roślinę.


2. Nalewka przeciwmiażdżycowa według receptury Stefanii Korżawskiej


Pani Korżawska napisała mnóstwo wspaniałych książek na temat ziołolecznictwa i dbania o zdrowie metodami naturalnymi. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że ta kobieta mnie mocno inspiruje :). Równo rok temu razem z mamą wyczytałyśmy ten sam przepis na nalewkę - "nalewkę państwa Kościuszków" - i uznałyśmy, że wypróbować zawsze warto. Receptura nie jest trudna, ale z całą pewnością wymaga sporo czasu:

Działanie: 
Nalewka poprawia krążenie, wzmacnia serce i walczy z miażdżycą.

Dawkowanie:
3 razy dziennie po 1 łyżce stołowej lub 1 mały kieliszek przed snem (wówczas pomoże też zasnąć)

Efekty:
Nalewkę pija u mnie tata i mama. Oboje mają nadciśnienie tętnicze, ponadto sama odziedziczyłam po mamie wadę serca. Po kuracji tą nalewką ciśnienie spadło, kołatania serca ustały, miażdżycy nie ma. Mama twierdzi, że to zasługa codziennego wypijania małego kieliszeczka przed snem - czy to placebo, czy rzeczywiście porzeczkowa nalewka działa? Nie wiem, ale nie trzeba wiele, by spróbować ją zrobić, a potem popijać :). Na pewno "miażdżycowcy" nie odmówią.

3. Dlaczego liście porzeczki? Po co jarzębina?


Liście czarnej porzeczki ludowa recepta na bardzo wiele schorzeń:
  • pomagają w leczeniu artretyzmu, kaszlu, rozwolnienia, zapalenia dróg moczowych i pęcherza moczowego
  • poprawiają krążenie krwi i pozytywnie wpływają na pracę serca
  • stosuje się je przy problemach żołądkowych - pomagają w trawieniu, wykazują działanie ściągające błonę śluzową jelit i żołądka (dzięki dużej zawartości garbników)
  • można używać ich do stworzenia mieszanki do płukania jamy ustnej - działają odświeżająco i powstrzymują krwawienie dziąseł

A jak się ma jarzębina?
  • jest pomocna w leczeniu chorób płuc, nerek i wątroby
  • działa moczopędnie i oczyszczająco na organizm
  • stosuje się ją przy kłopotach z krążeniem i nieżycie żołądka
  • zbierajmy ją z dala od ruchliwych dróg; nie jedzmy surowych owoców

Owoce i liście porzeczki, a także jarzębina to - jak widać - same dobroci, szczególnie jeśli chodzi o pracę naszego serca. 

Jakie są Wasze ulubione nalewki? Przekonują Was takie przepisy? Lubicie wypróbowywać receptury mające swoje korzenie w medycynie ludowej? :)



Bibliografia:
1. Jan Macků, Jindrich Krejča, Apoloniusz Rymkiewicz, Atlas roślin leczniczych, Wrocław 1989
2. Anrea-Anna Cavelius, Zioła w medycynie naturalnej, Bremen 2005
3. Ribes nigrum - Czarna porzeczka - herbs2000
4. Monika Karabela, Czarna porzeczka, Panacea Nr 1 (22), styczeń - marzec 2008
5. Stefania Korżawska, Ziołowe ambrozje, Wydawnictwo Corsam, 2012
6. Anna Mazerant, Mała księga ziół, Warszawa 1990 




czwartek, 16 kwietnia 2015

Jędrne piersi z Bożej łaski imperatorowej - czyli o specyfiku carycy Katarzyny II na dobry biust

http://www.partia.is.net.pl/images/Stanislaw_August_Poniatowski/katarzyna_II.jpg
Co to za postać! Mówi się, że uprawiała dziki seks z koniem, posiadała całe legiony kochanków i przyszło jej umrzeć na własnym sedesie. Jej imperialistyczne zapędy, niezwykła inteligencja, legendarne poważanie, zmysł polityczny, rozbuchana seksualność i pociąg do tyranii tworzą zaiste zabójczą mieszankę. Można rzec, że caryca Katarzyna II imperatorowa Wszechrosji była kobietą o tysiącu twarzy. Oblicza te nadawano jej tak różne, że niemal nie sposób dociec prawdy. Przyszła na świat w Szczecinie jako księżniczka anhalcka Zofia Fryderyka Augusta. Ojciec był zubożałym i flegmatycznym arystokratą, matka zaś preferowała barwne, bogate życie i spijanie wszystkich plotek z ust rozchichotanych dam, które nie miały co robić, więc mieliły ozorami. Duża różnica wieku (ok. 35 lat) jeszcze bardziej pogłębiała rysującą się między nimi przepaść. W takiej atmosferze dorastała Kaśka - niezauważana przez matkę, ulubiła sobie swoją guwernantkę,
Katarzyna Wielka
Katarzyna Wielka
która rozbudziła w niej miłość do wszystkiego, co francuskie. W dodatku matka wpajała dziewczynce, że jest bardzo brzydka, a za nią powtarzali to też nauczyciele. Kaśka dorastała w przekonaniu, że okropna z niej wiedźma. Można podejrzewać, że jako dziecko nie grzeszyła urodą - na dobre rozkwitła jednak w wieku dorastania. Budziły się w niej pierwotne instynkty, często nocami była tak pobudzona, że między uda wkładała sobie poduszkę, by "galopować" na niej aż do zmęczenia. Młode pyszne ciałko zauważył też jej wujek - obleśny staruch. Chciał, by Kasia wyszła za niego za mąż i może tak by się stało, gdyby nie jeden szczegół... a może raczej jeden list. Matka Kaśki żywo korespondowała z Elżbietą - młodszą córką cara Piotra Wielkiego, która właśnie zasiadła na rosyjskim tronie. Rzecz szła o chłopca imieniem Piotr. Damy słały do siebie ciepłe listy, wymieniały się nowinkami i obdarowywały wzajemnie drogimi prezentami. Przyszedł czas na coś więcej. Katarzyna (wtedy jeszcze wciąż Zofia) Piotra już kiedyś poznała - był wówczas kandydatem do objęcia szwedzkiego tronu. Wspominała go całkiem nieźle, choć miał wyłupiaste oczy, lubił pakować w siebie wszelkie jadło, a do tego niedomagał umysłowo. Elżbieta jednak postanowiła uczynić go swoim spadkobiercą. Przyszedł czas na połączenie Zofii i Piotra. 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Peter_III_of_Russia_by_Grooth_%281743,_Tretyakov_gallery%29.jpg
Piotr III
Elżbieta miała w tym mariażu swój interes. Była przekonana, że będzie mogła sterować dziewczyną jak marionetką, ale cóż... przeliczyła się. Zofia przyjęła prawosławny chrzest, zmieniła imię na Katarzyna i wyszła za mąż za Piotra. Ślub był huczny, ucztowano całe dziesięć dni. Kasia nie była w ciemię bita - szybko pojęła, że dworski światek to niemałe pole bitwy. Intrygi i knowania były na porządku dziennym, więc chcąc przetrwać sama musiała podjąć grę. Małżeństwo Kasi i Piotra układało się fatalnie - ona inteligentna, on tępy jak pień. Ona żywa i radosna, chętna do małżeńskich igraszek, on skoncentrowany na głupotach i prawie niezdolny do współżycia (miał stulejkę, która utrudniała mu figle w łóżku). Na domiar złego tuż przed ślubem Piotr złapał ospę, po której zostały mu szpecące blizny. Prince charming na białym koniu to to nie był, oj nie. Teoretycznie byli małżeństwem, praktycznie zaś egzystowali po prostu obok siebie. Dziewięć lat po ślubie Katarzyna wydała na świat ich pierwsze dziecko - synka: Pawła Piotrowicza. Tak czy owak, ojcostwo Piotra było mocno dyskusyjne. Zewsząd bowiem dochodziły słuchy, że Katarzyna miała całe zastępy jurnych kochanków, którzy ochoczo odwiedzali ją w sypialni... Ale to już historia na raz następny (i kolejny urodowy specyfik carycy)!
 

1. Cycki sztorc!


Dzięki Stasiowi Poniatowskiemu wiemy, jak caryca w ogóle wyglądała. Stasiek twierdził, że Katarzyna była szczupła, miała wąską talię, brązowe włosy i mlecznobiałą cerę. Zachwycał się chłopina też jej błękitnymi oczyma i ustami stworzonymi wręcz do całowania. Stasiek prawdopodobnie znał i inne szczegóły anatomiczne imperatorowej, ale o nich rzec słów publicznie nie mógł. Wiadomo jednak, że Kaśka dbała o ciało, w tym również o piersi. Podobno zajmowała ją ich jędrność, stosowała więc mieszaninę oleju migdałowego, brzoskwiniowego i oliwy z oliwek, w której to zatopiony był rozmaryn, mięta, liście laurowe oraz liście drzewa sandałowego.


Niestety, nie byłam w posiadaniu wszystkich składników. Z bólem serduszka pominęłam olej brzoskwiniowy i liście drzewa sandałowego, dodałam zaś od siebie kilka kropel olejku eterycznego z mięty.



Sposób przygotowania:

Liście laurowe, rozmaryn i miętę umieszczamy w sterylnym słoiczku i zalewamy mieszaniną oleju migdałowego i oliwy z oliwek. Macerujemy w ciepłym miejscu co najmniej 2 tygodnie, co kilka dni wstrząsając słoikiem. Po tym czasie odcedzamy przez gazę i używamy, by ujędrnić nasze biuściki!

2. Jaki skład, każdy widzi!


Mięta, rozmaryn i liście laurowe. Wszystkie te trzy ziółka mają właściwości ujędrniające i poprawiające krążenie - nie dziwi więc, że Katarzyna stosowała je, by jej piersi nie obwisły. 

Liście laurowe stymulują krążenie krwi, wspomagają regenerację komórek, odżywiają skórę i działają zmiękczająco. Pomagają też usunąć łupież i pozbyć się suchego kaszlu.


Rozmaryn działa przeciwbakteryjnie i przeciwgrzybiczo, wspiera krążenie krwi, skutecznie ujędrnia skórę, odświeża ją i unosi biust.
Mięta łagodzi ból, więc może być stosowana do smarowania piersi w okresie przed menstruacją. Uważa się, że liście mięty mają pomagać w zwalczaniu guzków i nacieków.




3. Kuszący dekolcik w zasięgu ręki! 


Caryca Katarzyna wiedziała, co robi. Cóż, pozostaje nam tylko wypróbować, czy ten specyfik na ujędrnienie biustu działa. Ale skoro caryca miała aż tylu kochanków, co się jej piersiami zachwycali, to kto wie?


A czego Wy używacie, żeby mieć super seksi jędrny biuścik? Czy imperatorowa Kaśka Was natchnęła, żeby podziałać w tej kwestii i ujędrnić sobie to, czy owo? :D


Bibliografia: 

Władysław Andrzej Serczyk, Katarzyna II carowa Rosji. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1983
Vincent Cronin, Katarzyna Imperatorowa Wszechrosji, Da Capo, 2000
Przemysław Słowiński, Boginie zła, Videograf II, 2010
Kamil Janicki, Katarzyna II Mała. Dzieciństwo słynnej despotki 
Kamil Janicki, Niemka ze Szczecina na rosyjskim tronie. Jak Katarzyna Wielka została carycą? 
Mięta - herbs2000 
Rozmaryn - herbs2000 
Liść laurowy - herbs2000

czwartek, 2 kwietnia 2015

Piękna, młoda królowa bez czterech palców, czyli o Królowej Węgier, która zrobiła "Wodę"!

https://pl.pinterest.com/pin/462744930432747211/
Elżbiecie Łokietkównie, królewnie polskiej i węgierskiej zawdzięczamy wiele, w tym również osławioną "Wodę Królowej Węgier". Ale, jak to w historii bywa, nie wszystko złoto, co się świeci. Ela była stworzona do życia na dworze (królewskim, nie mylić z życiem na łonie natury!). Jak mogłaby nie, skoro zdarzyło jej się być córką Władysława I Łokietka i Jadwigi, latorośli Bolesia Pobożnego? Ojciec nie czuł się specjalnie pewnie na swoim tronie, toteż postanowił wydać córę za króla Węgier - Karola Roberta. Sojusze, sojusze - nie ma miejsca na miłość! W końcu Władzio bał się i zakonu krzyżackiego, i Jana Luksemburskiego, który mamrotał pod nosem, że tron Polski mu się należy i basta. Elżbieta wyszła za Karola i została jego trzecią z kolei żoną (z poprzednimi mu się jakoś niespecjalnie układało, wiecie...). 

Na węgierskim dworze było Elżbiecie całkiem dobrze, ucieszyła się więc, gdy na wakacje zajechał do niej w odwiedziny jej brat - dziewiętnastoletni Kazimierz. Przybył sam, żonę zostawił daleko za sobą, zatem nie było przeszkód by pohulać i korzystać w życia. Upatrzył sobie Kazik dwórkę
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Polish_Angevin_coat_of_arms.jpg
Zapinki z herbami Polski i Węgier, własność Eli
Elżbiety, piękną Klarę. Tak mocno jej zapragnął, tak bardzo chciał ją w swym łożu ujrzeć, że Elżbieta uknuła niecny plan, by bratu dopomóc zbałamucić niewinne dziewczę. Kazik udawał chorego, a Ela wraz z Klarą miały młodego panicza odwiedzić. Odwiedziły, ale Elżbieta bardzo szybko oddaliła się z sypialni brata, zostawiają Klarę na pastwę losu (i Kazia, rzecz jasna). Czy Kazio wziął Klarę po dobroci, czy był to gwałt? Można tylko spekulować, fakty jednak mówią, że ojciec dziewczyny, gdy tylko dowiedział się o bezeceństwach na dworze królewskim, zapałał słusznym gniewem. Porwał miecz i ruszył na spotkanie z Elą i Karolem. Tak się złożyło, że królewska para akuratnie biesiadowała. Jak tylko ojciec Klary wparował do sali, król Węgier schował się pod stołem i przerażony obserwował zajście. Ela była odważniejsza, postanowiła osłaniać męża. Cóż, ojciec Klary nie ma skrupułów - Karolek schowany pod stołem wychodzi z potyczki niemal bez szwanku (jedyną "pamiątką" była mu tylko zraniona ręka), natomiast Elżbieta traci cztery palce. Od tego czasu zaczęto nazywać ją Królową Kikutą.

Jak łatwo się domyślić, królewska para nie mogła puścić takiego afrontu płazem. Toż to obraza majestatu, usiłowanie morderstwa, a więc i zdrada stanu! Ojciec Klary został porąbany na małe kawałeczki przez rycerzy, zaś głowę umieszczono na bramie wjazdowej. Jego synowie, nim umrą - muszą jeszcze przetrwać tortury: wleką ich końmi po ulicach, a zmaltretowane w ten sposób ciała rzucają psom na pożarcie. W najgorszej sytuacji jednak była Klara - z rozkazu króla obcięli jej nos, wargi i palce. Na domiar złego wtrącono ją do klatki i wożono po wsiach i miasteczkach. Budziła ciekawość i grozę, lud widział bowiem co dzieje się z tymi, którzy próbują załatwić parę królewską. Potem Klara musiała umrzeć. Nim jednak pozwolono jej skonać, była zobowiązana publicznie ogłosić, że kara za działania jej ojca była słuszna. Tak się kończy żywot tych, którzy zadzierają z władcami!

1. Larendogra, czyli słówko o "Wodzie Królowej Węgier"


Ela, mimo że straciła cztery palce i pokazała swe krwawe, przepełnione poczuciem krzywdy i chęcią zemsty oblicze - wciąż rzeczone oblicze miała zadziwiająco młode. No i była królową, a królowe mają to do siebie, że zazwyczaj muszę dobrze się prezentować. W końcu są królowymi, prawda? Nie inaczej było z naszą Elą.

Wyobraźcie sobie średniowiecze - czasy bez koncernów farmaceutycznych i drogerii. A o skórę jakoś trzeba dbać, podobnież i o zdrowie. Mówi się, że to Elżbieta wymyśliła larendogrę - nalewkę spirytusową na bazie ziół. Pierwsze skrzypce gra w niej rozmaryn, zaraz po nim: lawenda. To dwa główne składniki tej mikstury, która - jak wieść niesie - przyczyniła się nadzwyczaj młodego wyglądu królowej. Ponoć wyglądała 20-30 lat młodziej, niż miała naprawdę. Ponadto spędziła 59 lat na tronie, co jest wynikiem całkiem zacnym, nie uważacie? Dożyła sędziwego wieku (75 lat!), co w tamtych czasach uchodziło za cud (lub wynik czarnoksięskich sztuczek!). Powiada się, że to wszystko dzięki tej niesamowitej "węgierskiej wodzie".

By przyrządzić Larendogrę sprowadzano spirytus prosto z Konstantynopola. Dlaczego? Ano dlatego, że ponoć tylko tenże był jakościowo dobry, w dodatku można powiedzieć, że było mu niezwykle blisko do bycia czystym spirytusem! Istnieje całe mnóstwo podań, jakoby zamiast lawendy używano tymianku, gałki muszkatołowej, a nawet drzewa sandałowego. Niektórzy twierdzą, że li i tylko "woda" bazowała na spirolu i rozmarynie. Co człek, to inne zdanie.

2. Woda Królowej Węgier robiona we własnej alkowie


Lubię słowo "alkowa", więc... Osobiście robiłam swoją wodę we własnej alkowie. Taaak. Jak to wszystko wygląda? Co trzeba sobie ogarnąć przed przystąpieniem do sporządzania eliksiru młodości Eli Łokietkówny?


Jak widzimy - bazuję na najpowszechniejszym przepisie: rozmaryn i lawenda. Bardzo, bardzo chciałam zrobić tę naleweczkę ze świeżych ziół, ale to jeszcze nie czas na lawendę, a rozmaryn mi się zbuntował i dokonał żywota na balkonie (mogłam mieć swój udział w jego uśmierceniu...). Nie brałam też spirolu, bo trochę mnie on przeraża. Wzięłam wódeczkę, 40% to i tak sporo, jak na moje oko. A rozmaryn i lawendę miałam suszoną.


Ziółka wsypać do słoika i zalać wódeczką. Pozostawić na 2-3 tygodnie w ciemnym i ciepłym miejscu.


Potem przepuścić przez gazę i używać, rozcieńczając z wodą w stosunku 1:1. Tadam!

2. Woda Królowej Węgier - wersja zmodyfikowana


L'eau de la reine d'Hongrie, inaczej zwaną Aqua Reginae Hungaricae możemy sobie zmodyfikować w zależności od potrzeb. Mam skórę tłustą i skłonną do błysku, dlatego też do podstawy (lawenda i rozmaryn) dodałam inne zioła, które służą takiemu typowi cery.



A wygląda to tak:



Ogólnie rzecz ujmując rozmaryn (którego mamy w Wodzie Królowej Węgier najwięcej) działa ujędrniająco, przeciwzmarszczkowo, antybakteryjnie i stymulująco, jeśli chodzi o krążenie. Lawenda odżywia skórę, poprawia ukrwienie skóry, dezyfekuje, odmładza i wygładza. Do zmodyfikowanej wersji dodałam jeszcze:

  • liście laurowe (usprawniają krążenie krwi, zapobiegają namnażaniu się bakterii, usuwają niedoskonałości skóry i chronią przed oznakami starzenia)
  • skrzyp polny (uelastycznia skórę, wspomaga gojenie się ranek, regeneruje i odżywia cerę),
  • szyszki chmielu (opóźniają proces starzenia się skóry i dobrze oczyszczają z brudu)
  • a także miętę (reguluje wydzielanie sebum, odświeża i wygładza).







No cóż, zobaczymy co z tego będzie! Byłoby miło, gdyby woda posłużyła mi dobrze w roli toniku :).

3. Chlapnij sobie naleweczki!


Woda Królowej Węgier była też perfumem, ale czy dzisiaj chcemy tak pachnieć? Woda wonieje alkoholem i ziołami, ale... co kto lubi! Niemniej jednak Larendogrę możemy sobie też chlapnąć! 30 kropel rozpuszczamy w kieliszku wody i raz, maksymalnie dwa razy dziennie raczymy się ową naleweczką. W ten sposób "działamy" i od wewnątrz, i od zewnątrz. Kompleksowo, można rzec!


A Wy robiłyście Wodę Królowej Węgier? Macie w planach? :)



Bibliografia:
S. A. Sroka, Elżbieta, (w:) Piastowie. Leksykon biograficzny, Kraków 1999. 
J. Besala, Małżeństwa królewskie - Piastowie
dr H. Różański, Rozmaryn lekarski
dr H. Różański, Kwiat lawendy - Flos Lavandulae


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...