sobota, 27 czerwca 2015

Seria ziołowa (?) - morszczyn pęcherzykowaty. Tonik z morszczynu

Czasem spacerując brzegiem morza można natknąć się na glony i wodorosty. Jako dziecko uwielbiałam się w nich babrać. Od kiedy dowiedziałam się, że one nie żyją, do woli mogłam sobie je macać i upajać się ich obślizgłą naturą. Gdyby to żyło, raczej bym nie chwyciła. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak dobry wpływ mają na skórę wszelkie glony i brunatnice. Właściwie długo pozostawałam w nieświadomości, aż w sklepie zielarskim nie natknęłam się na morszczyn pęcherzykowaty. Pani sprzedawczyni poinformowała mnie, że robi się specjalne ziołowe maści z dodatkiem morszczynu, które są przeznaczone dla... koni. Po to, żeby wyścigowe rumaki mogły biec jeszcze szybciej i w galopie pokazywać swoje wielkie zębiska. Chodzi o to, że morszczyn poprawia sprawność. Wzięłam saszetkę i zasiadłam do przyswajania wiedzy. Przede wszystkim morszczyn pęcherzykowaty strasznie śmierdzi. Rybi odór jest mało zachwycający, ale co tam smrodek, jeśli ma tak dobroczynne działanie na cerę? 

1. Cuchnący glon sprzyja pięknej cerze!


Morszczyn pęcherzykowaty rośnie sobie radośnie w wodach Pacyfiku i Atlantyku, rzadziej w Morzu Bałtyckim. Kiedyś ponoć można było go spotkać w okolicach Gdańska, ale potem tak zasyfiliśmy wodę, że morszczyn już nie kwapił się, żeby rozwijać się w takim brudzie. 

  
Należy do brunatnic i najbardziej pożyteczne są jego plechy wyrzucane na brzeg przez fale. Morszczyn można stosować zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie. Nie będziemy się dzisiaj rozwodzić nad jego wspaniałymi właściwościami dla organizmu (choć warto wspomnieć, że wykorzystuje się go przy otyłości, problemach z tarczycą, niedoborze jodu, a nawet raku okrężnicy!), natomiast wspomnę co nieco o jego zbawiennych efektach stosowania dla skóry.


Morszczyn pęcherzykowaty jest bogaty w:
  • jod (0,04 - 3,5% w zależności od pochodzenia) - chroni skórę przed czynnikami zewnętrznymi, zapobiega suchości i wspiera krążenie krwi
  • kwas alginowy (do 19%) - odmładza, usuwa złogi tłuszczu, nawilża i wiąże toksyny
  • fukoidynę - stymuluje mikrokrążenie krwi i limfy, a także poprawia przenikanie mikroelementów przez skórę
  • laminarynę (2%) - zwiększa elastyczność skóry i działa przeciwzapalnie
  • mannitol (10%) - chroni cerę, energetyzuje, wygładza i odmładza
  • brom - reguluje rogowacenie naskórka i działa antyseptycznie
  • arsen - w niewielkich ilościach nasz organizm go potrzebuje, działa bardzo podobnie do keratyny
  • wapń - działa przeciwzapalnie, łagodzi podrażnienia skóry i uszczelnia błonę komórkową

 2. Morszczynowy tonik zrób se sama


By stworzyć własny morszczynowy tonik potrzebujemy bardzo niewiele:




Przygotowanie:
Morszczyn pęcherzykowaty mielony znajdziemy w sklepach zielarskich i zapłacimy za niego około 3zł za 50 g! Dwie łyżeczki takiego oto morszczynu zalewamy wrzątkiem i odstawiamy do naciągnięcia. Najlepiej przykryć kubeczek talerzykiem, bo... nie ukrywajmy, mocno wali rybą... Po kilku - kilkunastu minutach przecedzamy i wlewamy do buteleczki.


Dodam, że cholernie ciężko się go używa właśnie ze względu na ten okropny, portowy zapaszek. W związku z tym faktem stwierdziłam, że stosowanie takiego toniku przyprawi mnie o odruch wymiotny, dlatego trzeba coś z tym fantem zrobić. Jeśli jesteście wrażliwe na zapachy - w łyżeczce spirytusu rozpuśćcie kilka kropel jakiegoś dobrego dla cery olejku eterycznego (ja wybrałam standardowo cyprysowy, również dlatego, że ma intensywny aromat). Spirol z olejkiem wlejcie do buteleczki ze śmierdzącym naparem morszczynowym i od razu poczujecie różnicę!


Efekty:
Rezultaty stosowania tego toniku niezmiernie mnie zadziwiły. Zostałam z otwartą gębą. 
  • skóra zrobiła się niesamowicie miękka, wręcz jedwabista
  • przykre niespodzianki w postaci wyprysków zniknęły albo zrobiły się przynajmniej o wiele, wiele bledsze
  • przebarwienia też stały się jaśniejsze niż przedtem
  • odcień cery uległ poprawie
  • skóra przestała się tak mocno przetłuszczać, a jednocześnie jest dobrze nawilżona


Taki tonik morszczynowy możemy wykorzystać jeszcze do kąpieli. Wlewamy sobie go trochę do wanny i cieszymy się świetnym działaniem na skórę lub - jak stosuje go moja mamuśka - natrzyjcie sobie nim ciało przed lub po kąpieli. Nie próbowałam jeszcze czegoś takiego, ale że mam chętkę na testowanie, to z całą pewnością nie omieszkam wypróbować :).

Znacie morszczyn pęcherzykowaty? Robiłyście z niego jakieś kosmetyki, a może spożywałyście (brrr!)?



Bibliografia:
1. Stanisław Kohlmünzer: Farmakognozja: podręcznik dla studentów farmacji, Wyd. V unowocześnione, Warszawa: Wydawnictwo Lekarskie PZWL, 2003
2. Henryk Różański: Morszczyn - Fucus jako lek naturalny




niedziela, 14 czerwca 2015

Brzydkie kaczątko - rzecz o tym, jak truskawki odmładzały cesarzową Sissi

Sissi
Sissi
Mając 16 lat była przerażonym, zasmarkanym i mocno zagubionym dziewczęciem. Na domiar złego niestrudzenie w kuluarach powtarzano, że daleko jej do piękności, że ma okropny bawarski akcent i jest niewychowana. W dzieciństwie radośnie hasała po łąkach otaczających jej rodzinny pałac Possenhoffen, jak szalona jeździła konno po okolicznych lasach i cieszyła się wolnością, bo wszelkie edukacyjne wysiłki rodziców skoncentrowały się na jej starszej siostrze, którą postrzegano jako o wiele bardziej urodziwą. Nie dziwne więc, że dobijając szesnastki - Elżbieta Amalia Eugenia von Wittelsbach (lub po prostu Sissi) wyrwana z bezpiecznych i znanych terenów ze strachem wkroczyła na wiedeńskie salony. Wychodziła za mąż i to nie za byle kogo, bo za samego cesarza Austrii Franciszka Józefa I. Jak w ogóle do tego doszło? Jak to się stało, że brzydkie bawarskie kaczątko zostało zauważone przez jeden z najbardziej znamiennych rodów Europy? Przecież Ela wcale nie przeszła magicznej transformacji w długoszyjnego łabędzia z dnia na dzień... Co w niej widzieli?

https://pl.pinterest.com/pin/474144666989937042/
Franek Józek I
Jeszcze większego smaczku dodawał fakt, że cesarz Franciszek wcale nie był utykającym, grubym i stetryczałym starcem, który zionął kulami na mole, rozsiewał w powietrzu swój cuchnący oddech i hodował tłuściutkie włosy. Nie, mili państwo, Franek był jurnym i młodym przystojniakiem pierwszej wody. Dziewczyny podkochiwały się w nim na potęgę, wzdychały i skryte w swoich haftowanych w bławatki pościelach, nocami marzyły o płomiennej miłości tegoż ciasteczka. Tymczasem... Bang! Arcyksiężna Zofia zaprosiła na dwór swoją siostrę i zarazem matkę Sissi, bowiem upatrzyła sobie jej najstarszą córkę - Helenę. Hela była piękna, miała posągową figurę i spełniała wszystkie oczekiwania arcyksiężnej - no wypisz-wymaluj cesarzowa! Helena podekscytowana ponad miarę przybyła więc z matką i młodszą siostrą Elą na dwór, a potem wszystko zaczęło się sypać... Franek zamiast paść na kolana przed Helą, olśniony jej urodą, urzeczony nieskalaną wypryskami cerą, zaczarowany kształtnym biuścikiem i powalony jej białym pełnym uzębieniem (w tamtych czasach to była rzadkość!) - patrzy tylko na jej młodszą siostrzyczkę. Do tej pory nie wiadomo właściwie czym Sissi go urzekła, ale wzroku od niej oderwać nie mógł. Nogi wrosły mu w ziemię, usta się rozchyliły w zaskoczeniu i zachwycie... Helenę może zauważył, przynajmniej odniósł wrażenie, że tam była, ale to Sissi usidliła jego zmysły od pierwszej chwili. Toż to było jak grom z jasnego nieba! Nieborak zakochał się od pierwszego wejrzenia. Większość mówi, że to pierwsze wrażenie coś miał szwankujące, bo gdzie tam Sissi było do piękności Heleny, ale mówią też, że miłość jest ślepa...

O samej ceremonii zaślubin i ich wspólnym życiu warto opowiedzieć, ale to zapewne już przy następnej okazji i kolejnym specyfiku urodowym Sissi :).

1. Truskawkowa cesarzowa

Początki osławionego rozkwitu urody Sissi przypadną dopiero później. W dniu ślubu uwagę przyciągała nie tyle sama cesarzowa, co... jej suknia. Ela miała jednak znaczący atut - była bardzo młoda. Żadnych zmarszczek, obwisłych piersi, opadających kącików czy kurzych łapek tuż przy oczach. Nic z tych rzeczy! Udało jej się długo zachować młodzieńczy wygląd dlatego, że przez całe lata była wierna... truskawkom!


Medycyna ludowa od wieków doceniała truskawki. Ten niepozorny, czerwony owoc to dar niebios dla cery! Co dobrego mamy w truskawce?

  • Witamina A - działa przeciwzmarszczkowo, regeneruje uszkodzony naskórek, poprawia koloryt skóry i zapewnia odpowiednie jej nawilżenie
  • Witaminy z grupy B - pomagają utrzymać prawidłowe ph, wspomagają gojenie ran i niwelują podrażnienia, przyspieszają tworzenie melaniny, redukują procesy fotostarzenia i przeciwdziałają stanom zapalnym skóry
  • Witamina C - jest silnym antyoksydantem, stymuluje syntezę kolagenu, rozświetla skórę i poprawia jej odcień
  • Cynk - regeneruje uszkodzoną skórę, minimalizuje objawy jej starzenia się i neutralizuje wolne rodniki
  • Wapń - uszczelnia błonę komórkową, leczy alergie i wysypki, koi podrażnienia oraz działa przeciwzapalnie
  • Fosfor - wpływa na procesy odnowy komórek skóry i pomaga utrzymać odpowiednie ph
  • Sód - wpływa na ujędrnienie skóry
  • Mangan - zmniejsza suchość cery, przeciwdziała jej pękaniu i podrażnieniu
  • Magnez - działa przeciwstarzeniowo, koi alergiczne wysypki i nawilża
  • Żelazo - poprawia ukrwienie skóry, przeciwdziała trądzikowi, reguluje wydzielanie sebum i opóźnia procesy starzenia się

Mówiąc krótko, acz treściwie: truskaweczki działają bakteriobójczo, odrobinkę ściągająco, nawilżająco i antystarzeniowo. Same dobroci! 


2. Chluśnij sobie w twarz truskawą!


Jak już wspomniałam - Sissi bardzo lubiła raczyć swoją cerę truskawkami. Podobno nakładała na twarz kruszone truskawki zmieszane z kremem. My nie będziemy bawić się w wykorzystanie mazideł z łazienkowej półki, ale postawimy na naturę :P. W lodóweczce mamy mnóstwo dobroczynnych dla naszej skóry składników, które z powodzeniem można wykorzystać do ciaprania maseczek! A jeśli coś możemy zjeść, to oznacza, że możemy również użyć do upiększenia swego lica!



Potrzebne nam będą jedynie trzy rzeczy:



  • kilka świeżych truskawek (najlepiej z przydomowej grządki)
  • łyżeczka miodu
  • mały kieliszek śmietanki

Przygotowanie:

Wszystkie składniki wrzucamy w trymiga do blendera i blendujemy. Oczywiście możecie wziąć ze mnie przykład i zwielokrotnić liczbę składników - wtedy część pójdzie na maseczkę, a część prosto do buzi! Truskawkowy koktajl zawsze spoko (szczególnie z lodem w upalne dni, polecam!).

Efekty:

Skóra jest wyraźnie odświeżona i rozświetlona. Zaczerwienienia poupalne znikły, a przebarwienia zrobiły się jakby odrobinę bledsze. Wszystko gra i buczy! 

Teraz nie pozostało nic, tylko chlup truskawkami na twarz! :D

Lubicie truskawy? Zajadacie latem? W kosmetykach zdarzyło Wam się je kiedyś wykorzystać?




Bibliografia:

Brigitte Hamann, Cesarzowa Elżbieta, Warszawa 1996
Helmut Andics, Kobiety Habsburgów, Ossolineum 1991

poniedziałek, 8 czerwca 2015

To, co jest złe na jakiś trzystu dziewięciu poziomach! :D

Drodzy moi!

Umarłam i trafiłam do cyrku. No... mniej więcej.


Biję się w pierś, autentycznie. Dawno mnie tu nie było, bo też na dziambdzianie się z naturalnymi składnikami nie miałam czasu. Nowa robota mnie zabija, serio. To coś gorszego niż przebywanie w towarzystwie stada węży i skorpionów (nie wiem czy one żyją w stadzie, ale nieważne). Więcej niż zgroza oglądania en naturelle własnej wątroby. Więcej niż chodzenie po rozżarzonych węglach. Więcej niż dostanie taboretem w ryj. Więcej niż...

Ale powoli (powolutku!) wyłaniam się z tych piekielnych czeluści... to znaczy.... yyy... wychodzę na prostą! I mam nadzieję, że już niedługo (bardzo niedługo) zacznę znowu ciaprać toniki, wcierki i inne maseczki :).

Poza tym, że czuję się aktualnie jak nad wyraz żałosna namiastka ludzkiej istoty i wczesne stadium homo habilis (nawet postawa pasuje, taki przykurcz plecny chyba mi zostanie od tego kwitnięcia przed komputerem, sooooł najs!), bo w sumie to mówiąc eufemistycznie: niedosypiam i niedojadam, ale mam wielką nadzieję, że okres przystosowawczy niedługo się skończy, wdrożę się i będzie cacy. Oby!

Tak czy owak - weekend spędziłam z dala od olejowania (mmm, moje kudły coraz bardziej przypominają mocno zużytą miotłę cioci Wandzi) i maseczkowania (te wypryski, sama słodycz!), bo poszłam z chłopem na łono natury, coby pooddychać świeżym powietrzem!

Zatemże był urokliwy ogród:



Pyszne i zdrowe koktajle (jak dobrze łyknąć coś, co nie ma kofeiny - nie, żebym od kawusi stroniła, bom uzależniona!):



I w ogóle co by nie powiedzieć, to...



Nooo, ale teraz znowu nastał mój dręczyciel, ciemiężca, oprawca, nemezis - ekhm: Lord Poniedziałek.

Wspierajcie mnie duchowo i mentalnie, proszę... O mało nie dostaję w robocie zatoru tętnic, co jest niedorzecznie makabryczne, naprawdę. Niemniej jeszcze wierzę, że będzie lepiej!

A na koniec...

https://pl.pinterest.com/pin/301178293807825274/ 
Ja, uhm... Spieprzaj!


***

https://pl.pinterest.com/pin/196469602470040287/

Sama żeś jest fun, Mary! 
Stawiam browara, jak mi znajdziesz fun element w mojej robocie.


***

https://pl.pinterest.com/pin/338825571942260466/

Jaaa, jaaa, pogodej se.


***


Ale tak czy owak życzę Wam (i sobie, huhu) miłego wieczoru! Do poczytania!

Mała mi.










Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...