poniedziałek, 9 lutego 2015

Lodowa Królowa Aleksandra, czyli jak wykorzystać lód w pielęgnacji ciała

Za oknem śnieżnie i niezwykle zimowo. Szkoda, że w okresie świąt śniegu było jak na lekarstwo. Chociaż aktualnie nie chce mi się wyściubiać nosa zza drzwi ciepłego domu, to pora roku niezwykle sprzyja lodowej pielęgnacji. A jeśli mowa o chłodzie - czas przenieść się w historii do czasu, gdy po polskiej ziemi zaczęła chadzać niejaka Królowa Śniegu. Nie, bynajmniej nie ta z bajki Andersena, ale... Księżna Aleksandra - zwana generałową Zajączkową, wywodząca się ze szlacheckiego rodu herbu Świnka i żona pierwszego namiestnika Królestwa Polskiego - Józefa Zajączka. Otóż księżna bardzo szybko poznała się na niezwykłych właściwościach zimna, które pozwoliły jej utrzymać zaskakująco młody wygląd nawet do późnej starości. Gęsia skórka może pokryć całe ciało, gdy wgłębić się w tajniki jej pielęgnacji. Aleksandra nie próżnowała - jak zimno, to na całego! Wieść niesie, że spała w nieogrzewanej nawet zimą sypialni, dodatkowo schładzając pomieszczenie lodem. Nie znosiła nagrzanej pościeli, dlatego pod osłoną nocy kilkukrotnie przenosiła się z jednego łoża do innego, by móc rozkoszować się chłodem nakrycia. Preferowała też kąpiele w lodowatej wodzie, po których z namaszczeniem masowała ciało lodem i woskiem. Z posiłkami nie było lepiej - księżna jadała tylko zimną strawę, nie gardziła też surowymi potrawami. Dopełnieniem lodowatych rytuałów były długie spacery i przejażdżki konne nawet w czasie najsurowszych mrozów. Czy chłód sprawiał jej przyjemność? Nie wiadomo - wiadomo jednak, że zachowała młodzieńczy wygląd na długie, długie lata. Tak samo długo też cieszyła się atencją młodszych mężczyzn i posiadała cały wachlarz młodziutkich kochanków. Zwolennicy krioterapii twierdzą, że księżna Aleksandra była jej prekursorką. Tak czy owak, generałowa Zajączkowa udowodniła, że chłód i lód mogą sprzyjać przedłużeniu młodego wyglądu, a przecież każda z nas chciałaby zapomnieć o zmarszczkach. Gdy siedemdziesięcioletnia księżna zjawiła się na salonach wprowadziła Balzacka w niepomierne zdumienie - dawał jej najwyżej trzydzieści pięć lat!

1. Lodowy masaż, raz!


Choć trudno mi sobie wyobrazić spanie w lodowatym pomieszczeniu i branie tylko zimnych kąpieli, to jednak zdaję sobie sprawę z tego, jak wartościowy jest lód dla ludzkiej skóry. Zmniejsza obrzęki, redukuje tkankę tłuszczową i pozbywa się cellulitu, wpływa na elastyczność skóry, pozwala długo cieszyć się młodym wyglądem, a ponadto wzmacnia naczynia krwionośne i poprawia odporność!


Wszystko to brzmi bardzo ładnie, ale jak naprawdę działa? Zimno powoduje, że nasze naczynia krwionośne ulegają zwężeniu, a następnie rozszerzeniu, dzięki któremu krew zaczyna szybciej krążyć w żyłach. W ten sposób uzyskujemy rumieńce, ale również coś więcej - takie "przekrwienie" pozwala o wiele lepiej dotlenić skórę. Trzeba pamiętać, że im jesteśmy starsze, tym nasze naczynia krwionośne mają trudniejsze zadanie - nie transportują już wszystkich wartości odżywczych do skóry, jak w latach młodości. Zimno pozwala jednak odwrócić ten proces.


Można też żyć jak księżna - ciągle w zimnie i chłodzie. Nikt chyba jednak nie jest aż takim masochistą. Niemniej wystawienie swojego ciała na długotrwały chłód pozwala naczyniom krwionośnym całkiem się zwężyć, a to zaś powoduje spowolnienie procesów metabolicznych. A im wolniejszy metabolizm, tym wolniej starzeje się nasze ciało.

2. Szyja i twarz bez zmarszczek


Masaż kostkami lodu pozwala zredukować zmarszczki na tej samej zasadzie, którą opisałam powyżej. Kostki lodu wkładamy do foliowego woreczka (by podczas topnienia, nie spływały nam zimnymi strużkami po szyi), a potem otaczamy materiałową chusteczką. Tak przygotowany lodowy kompres możemy użyć do masowania szyi i twarzy. Szyję masujemy kolistymi ruchami - od dołu do góry - przez kilka minut, a następnie wklepujemy krem nawilżający. Masaż twarzy możemy wykonać za pomocą nieosłoniętych niczym kostek lodu - wystarczy 5 minut, potem, tak jak w przypadku szyi, nakładamy na twarz warstwę kremu.

  3.  Daj mi nogę, daj mi nogę! A może buzi?


Opuchlizna? Ciężki dzień, buty na wysokim obcasie? Wszystko puchnie i boli? Możemy zmoczyć wodą ręczniczek i włożyć do na kilka chwil do zamrażalnika. Wyjęty, kładziemy na stopy. Możemy także posłużyć się kostkami lodu - tak samo jak w przypadku masażu szyi - wkładamy lód do woreczka, owijamy chusteczką i przykładamy do opuchniętych stóp. Ulga gwarantowana!


Nie tylko stopy nam podziękują - usta też będą zadowolone z lodowego masażu. O ile szczypiący w usta mróz powoduje ich spierzchnięcie, o tyle w domowym zaciszu nie mamy wiatru, który mógłby nam wargi "posiekać". Wystarczy przesunąć kostką lodu po ustach (zupełnie jak podczas ich malowania pomadką), by poprawić ich ukrwienie oraz elastyczność. Lód może też służyć jako utrwalacz makijażu - wystarczy przesunąć nim po pomalowanych ustach, by szminka o wiele wolniej schodziła z warg.



A jak to wygląda u Was? Stosujecie lodową pielęgnację ciała? :)


(Zdjęcia, choć mało na nich widać, pochodzą z wyprawy na pozamiejski zimowy spacer jakiś czas temu).


Bibliografia:

Jadwiga Buncler, Aleksandra Zajączkowa (1754-1845), "Opatowianin", kwiecień 1992
Jerzy Stanisław Majewski: Warszawa nieodbudowana: Królestwo Polskie w latach 1815-1840. Warszawa: Veda Agencja Wydawnicza, 2009


23 komentarze:

  1. Ja jestem ciepłolubna, więc zimą nie wyobrażam sobie takiej mroźnej pielęgnacji :)
    Ale wpis bardzo oryginalny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba też poczekam na lato ;). Chociaż w zimie, przy mrozie, wystarczy sięgnąć za okno i urwać sopel lodu - jaki komfort :D

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Mam tak samo! Chociaż jedna kosteczka lodu jeszcze mnie tak nie przeraża, na szczęście ;)

      Usuń
  3. Bardzo podoba mi się forma wpisu. Naprawdę oryginalnie!
    Ja też za zimnem nie przepadam, jest jednak nieocenionym źródłem zdrowia..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :). Też nie lubię zimna, dlatego tym bardziej podziwiam morsów, że potrafią wejść do lodowatej wody :P

      Usuń
  4. Również nie przepadam za zimnem, ale tak jak piszesz- na opuchliznę lód jest idealny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie, przydaje się też po wyrwaniu zęba :P W dodatku w okolicy, gdzie przykładałam lód - miałam jakiś wyprysk, który zniknął po aplikacji lodu. Dwa w jednym :P

      Usuń
  5. Aż mi się zimno zrobiło, jak dotąd lód przykładałam tylko po usunięciu zęba:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak zawsze lód kojarzył - uśmierzanie zębowych bólów ;)

      Usuń
  6. Ciekawy post, już sam tytuł mnie zaintrygował:) jedyne co mam wspólnego z tą królową to uwielbienie dla zimnej pościeli. Zanim zasnę kilka razy obkręcam poduszkę i kołdrę, jak mi się jedna strona nagrzeje;D
    Ale poza tym, lubię ciepełko. I niestety (dla mojej skóry) gorące kąpiele.
    Ciekawy trik z tym przedłużeniem trwałości szminki:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej się chyba śpi, kiedy pościel nie jest nagrzana ;) A gorących kąpieli też się nie wyrzeknę, nie ma szans! ;) Pozdrawiam również!

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Jeszcze chyba ze 3 i egzamin wewnętrzny :D

      Usuń
    2. to szybciutko :D a czujesz że umiesz?xd

      Usuń
    3. muhahaha (to powinno wystarczyć za odpowiedź!) - jeszcze nie zabiłam siebie i instruktora, więc chyba coś tam umiem :P ale na pewno nie na tyle, że zdać egzamin, nie czarujmy się :D

      Usuń
    4. a w jakim mieście zdajesz?

      Usuń
  8. Nie wytrzymałabym masażu lodem, jestem strasznym zmarzluchem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko tak lodowato brzmi - w rzeczywistości da się wytrzymać (aż sama byłam zdziwiona :P).

      Usuń
  9. JAkoś przekonania nie mam do tych terapii.... kobietę podziwiam choć nie wiem na ile to nie jaka choroba....
    Mam cerę naczynkową i przyznam szczerze że nie lubię mrozów...

    OdpowiedzUsuń
  10. Hm...No ja znam takich właśnie masochistów :)
    Może nie do przesady, ale wchodząc do ich sypialni, czasem mam wrażenie, że wchodzę do zamrażalnika...
    I są to moi rodzice...
    Może też chcą sobie przedłużyć żywot? :)
    Ja natomiast nie znoszę jak mi zimno, a mój narzeczony nie może się nigdy nadziwić, jak można mieć tak zamarznięte stopy ( mój znak rozpoznawczy:))
    Ale...dlatego że uwielbiam gorące kąpiele- wręcz parzące, czasem jak mnie natchnie, lubię przy prysznicu polewać się na zmianę ciepłą i zimną wodą. O ile wiem, bardzo dobrze działa to na cellulit :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...