Zawsze, kiedy wracam z rodzinnej malutkiej wioski przycupniętej u stóp Karpat, z wioski o urokliwej nazwie: Wiśniowa - mam głowę pełną pomysłów. Wszelkie chemiczne środki kosmetyczne, tworzone w laboratoriach i opatrzone mnóstwem certyfikatów jakości budzą mój zabójczy śmiech. Wypchany po brzegi rozmaitymi recepturami i opisami ziół zeszycik cioci Marysi to źródło nieustającej inspiracji. Gdybyśmy żyli setki lat temu, uznano by ją za wiedźmę. Ale wiedźma to kobieta, która wie. A ciocia Marysia, jak i inne moje ciocie czy kuzynki, o naturalnej pielęgnacji wiedzą dużo. Od lat staram się sięgać do natury, by dbać o swoje ciało, włosy i paznokcie. Szczególnie, że taka pielęgnacja nie szarpie zbyt mocno za kieszeń, a daje dużo radości i spełnienia. Chciałabym podzielić się z Wami recepturami rodzinnymi, które zostały spisane i wykorzystywane przez kolejne pokolenia kobiet. Zapewne wiele przepisów krąży w czeluściach Internetu, ale warto przypomnieć sobie o nich po raz kolejny i - być może - spróbować przygotować we własnych czterech kątach.
Teraz już wiem skąd pomysł na blog! Fajny. Będę zaglądać, dodaję sobie do obserwowanych blogów.
OdpowiedzUsuńO taaaak, uwielbiam takie przepisy :)
OdpowiedzUsuń