Czasem spacerując brzegiem morza można natknąć się na glony i wodorosty. Jako dziecko uwielbiałam się w nich babrać. Od kiedy dowiedziałam się, że one nie żyją, do woli mogłam sobie je macać i upajać się ich obślizgłą naturą. Gdyby to żyło, raczej bym nie chwyciła. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak dobry wpływ mają na skórę wszelkie glony i brunatnice. Właściwie długo pozostawałam w nieświadomości, aż w sklepie zielarskim nie natknęłam się na morszczyn pęcherzykowaty. Pani sprzedawczyni poinformowała mnie, że robi się specjalne ziołowe maści z dodatkiem morszczynu, które są przeznaczone dla... koni. Po to, żeby wyścigowe rumaki mogły biec jeszcze szybciej i w galopie pokazywać swoje wielkie zębiska. Chodzi o to, że morszczyn poprawia sprawność. Wzięłam saszetkę i zasiadłam do przyswajania wiedzy. Przede wszystkim morszczyn pęcherzykowaty strasznie śmierdzi. Rybi odór jest mało zachwycający, ale co tam smrodek, jeśli ma tak dobroczynne działanie na cerę?
1. Cuchnący glon sprzyja pięknej cerze!
Morszczyn pęcherzykowaty rośnie sobie radośnie w wodach Pacyfiku i Atlantyku, rzadziej w Morzu Bałtyckim. Kiedyś ponoć można było go spotkać w okolicach Gdańska, ale potem tak zasyfiliśmy wodę, że morszczyn już nie kwapił się, żeby rozwijać się w takim brudzie.
Należy do brunatnic i najbardziej pożyteczne są jego plechy wyrzucane na brzeg przez fale. Morszczyn można stosować zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie. Nie będziemy się dzisiaj rozwodzić nad jego wspaniałymi właściwościami dla organizmu (choć warto wspomnieć, że wykorzystuje się go przy otyłości, problemach z tarczycą, niedoborze jodu, a nawet raku okrężnicy!), natomiast wspomnę co nieco o jego zbawiennych efektach stosowania dla skóry.
Morszczyn pęcherzykowaty jest bogaty w:
- jod (0,04 - 3,5% w zależności od pochodzenia) - chroni skórę przed czynnikami zewnętrznymi, zapobiega suchości i wspiera krążenie krwi
- kwas alginowy (do 19%) - odmładza, usuwa złogi tłuszczu, nawilża i wiąże toksyny
- fukoidynę - stymuluje mikrokrążenie krwi i limfy, a także poprawia przenikanie mikroelementów przez skórę
- laminarynę (2%) - zwiększa elastyczność skóry i działa przeciwzapalnie
- mannitol (10%) - chroni cerę, energetyzuje, wygładza i odmładza
- brom - reguluje rogowacenie naskórka i działa antyseptycznie
- arsen - w niewielkich ilościach nasz organizm go potrzebuje, działa bardzo podobnie do keratyny
- wapń - działa przeciwzapalnie, łagodzi podrażnienia skóry i uszczelnia błonę komórkową
2. Morszczynowy tonik zrób se sama
By stworzyć własny morszczynowy tonik potrzebujemy bardzo niewiele:
Przygotowanie:
Morszczyn pęcherzykowaty mielony znajdziemy w sklepach zielarskich i zapłacimy za niego około 3zł za 50 g! Dwie łyżeczki takiego oto morszczynu zalewamy wrzątkiem i odstawiamy do naciągnięcia. Najlepiej przykryć kubeczek talerzykiem, bo... nie ukrywajmy, mocno wali rybą... Po kilku - kilkunastu minutach przecedzamy i wlewamy do buteleczki.
Dodam, że cholernie ciężko się go używa właśnie ze względu na ten okropny, portowy zapaszek. W związku z tym faktem stwierdziłam, że stosowanie takiego toniku przyprawi mnie o odruch wymiotny, dlatego trzeba coś z tym fantem zrobić. Jeśli jesteście wrażliwe na zapachy - w łyżeczce spirytusu rozpuśćcie kilka kropel jakiegoś dobrego dla cery olejku eterycznego (ja wybrałam standardowo cyprysowy, również dlatego, że ma intensywny aromat). Spirol z olejkiem wlejcie do buteleczki ze śmierdzącym naparem morszczynowym i od razu poczujecie różnicę!
Efekty:
Rezultaty stosowania tego toniku niezmiernie mnie zadziwiły. Zostałam z otwartą gębą.
- skóra zrobiła się niesamowicie miękka, wręcz jedwabista
- przykre niespodzianki w postaci wyprysków zniknęły albo zrobiły się przynajmniej o wiele, wiele bledsze
- przebarwienia też stały się jaśniejsze niż przedtem
- odcień cery uległ poprawie
- skóra przestała się tak mocno przetłuszczać, a jednocześnie jest dobrze nawilżona
Taki tonik morszczynowy możemy wykorzystać jeszcze do kąpieli. Wlewamy sobie go trochę do wanny i cieszymy się świetnym działaniem na skórę lub - jak stosuje go moja mamuśka - natrzyjcie sobie nim ciało przed lub po kąpieli. Nie próbowałam jeszcze czegoś takiego, ale że mam chętkę na testowanie, to z całą pewnością nie omieszkam wypróbować :).
Znacie morszczyn pęcherzykowaty? Robiłyście z niego jakieś kosmetyki, a może spożywałyście (brrr!)?
Bibliografia:
1. Stanisław Kohlmünzer: Farmakognozja: podręcznik dla studentów farmacji, Wyd. V unowocześnione, Warszawa: Wydawnictwo Lekarskie PZWL, 2003
2. Henryk Różański: Morszczyn - Fucus jako lek naturalny