środa, 31 grudnia 2014

Żeby w Nowym Roku....






Moi drodzy!

Nie pozostaje mi nic, jak tylko przeprosić za potężne zaległości i obiecać poprawę w Nowym Roku. A także życzyć Wam wszystkiego, co najlepsze, najzdrowsze, najmocniejsze i najpiękniejsze! W praktyce jednak chciałabym życzyć Wam, Kochani, żeby w nadchodzącym wielkimi krokami Nowym Roku... nikt Was nie wkurzał! :).

Z pewnością zobaczymy się już w dwa tysiące piętnastce, więc życzę Wam również udanej zabawy sylwestrowej i ogromu radości z celebrowania, że nadchodzi nowe, lepsze, ciekawsze!

Pozdrawiam znad parującej kawy!
Mała Mi.


P.S. Macie jakieś noworoczne postanowienia? :)

wtorek, 23 grudnia 2014

Nie mam czasu, drogi panie, bo święta!






Nadeszły nadspodziewanie szybko, że nie zdążyłam się porządnie do nich przygotować. Choć w sklepach trwają już od połowy listopada, u mnie w domu dopiero od kilku dni. Święta, moje ulubione (że tak dodam) wymagają, żeby robić milion rzeczy jednocześnie. 


Zainspirowana wszędobylskimi domkami, postanowiłam sprawić sobie kilka sztuk. Niestety, jak to zwykle bywa, budżet mnie rozgromił, więc zostało mi "diy". Ale są, stoją na komodzie i rozświetlam je od wewnątrz świecami. 


Prezentują się całkiem zacnie, jak na handmade, ale obawiam się, że mogą nie przetrwać do przyszłych świąt. Blok techniczny nie jest jednak zbyt trwałym materiałem, może w następnym roku pokuszę się o jakiś trwalszy papier? Zaś jeśli mowa o świecach, to moje uzależnienie od Yankee Candle daje się we znaki. 


W tym roku zdecydowanie Christmas Wreath i Red Apple Wreath. Ten ostatni pachnie jabłkami, cynamonem i... syropem klonowym, który uwielbiam! W temacie świec jeszcze - znalazłam również przepięknie pachnące świece producenta Aura.


Rzeczywiście pachną zimowym lasem - śniegiem, świeżością i igliwiem. W sam raz na święta! Prócz tego, rzecz jasna, nadeszła pora na tworzenie kartek, które wręczam osobiście wraz z prezentami. Część z nich została wysłana pocztą już dawno, ale kilka sztuk wciąż znajduje się w moim posiadaniu. 


 Pierniczki były kolejne na mojej liście "things to do". 



Oczywiście w całym tym świątecznym rozgardiaszu nie możemy zapomnieć o chwili relaksu. Najlepiej z zimową herbatką, ciepłymi bamboszami i ulubionym swetrem.


A teraz, korzystając z okazji, chciałabym życzyć Wam wesołych, spokojnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia, pełnych brzuchów w Wigilię i powodzenia w nadchodzącym roku! :)




Mała Mi.




czwartek, 11 grudnia 2014

Seria ziołowa - sosna. Sosnowy tonik dla cery tłustej i mieszanej oraz sosnowa woda do kąpieli

Grudzień zawitał już na dobre w nasze progi. Wiatr wkrada mi się pod kołnierz, stopy i dłonie marzną, a w supermarketach... cóż, w supermarketach święta już trwają. Iglaki nieodmiennie kojarzą się z celebrowaniem Bożego Narodzenia i największy boom na całe drzewka, szyszki i pędy obserwuję zawsze w grudniu. Mój facet ma w domu rodzinnym dość spory ogród, a tam choiny wszelkiej maści - dosłownie czego dusza zapragnie. Moja zapragnęła sosny. I oto jest - Jej Wysokość Sosna. Przytachał mi cały wór pędów, aż mi oczy błysnęły! Będziemy robić najlepiej działający i najprostszy w wykonaniu tonik przeznaczony dla skóry tłustej i mieszanej, a także wodę do kąpieli. Pewnie ktoś pomyśli: "ta znowu robi tonik", ale ten akurat to zupełnie inna sprawa. Jest naprawdę skuteczny, ale o tym za chwilę. Mieliśmy już do czynienia z pączkami sosny, teraz pobawimy się z igłami i pędami. Aura zimowa, choć u mnie śniegu nie uświadczysz, ale na spacer do lasu można się wybrać. Przy okazji zerwać trochę sosnowych pędów, coby włożyć je do wazonu jako ozdobę. A igły przydadzą się, żeby stworzyć sobie kosmetyki - cudeńka :).

1. Jak działa sosna? 



Lubicie leśne aromaty? Tak odsunąć wszystko na boczek, zapomnieć o obowiązkach i problemach, żeby zanurzyć się w wannie pełnej relaksujących specyfików? Sosna da Wam to wszystko. Pączki i pędy zawierają w sobie olejek eteryczny, żywicę, witaminę C, witaminę A oraz garbniki, zaś sosnowa kora daruje nam kwasy polifenolowe i kolejną porcję garbników. Rzeczone polifenole są rewelacyjnymi antyoksydantami, co oznacza, że nasza skóra stoczy bitwę z wolnymi rodnikami o to, by pozostać jędrną, młodą i elastyczną. Witamina C też jest przeciwutleniaczem, ale dodatkowo jeszcze zwiększa odporność naszej skóry, stymuluje syntezę kolagenu i zatrzymuje wilgoć.


Sosna pozwoli nam ukoić nerwy, odprężyć się i poczuć jak leśne nimfy, hasające po zielonych zagajnikach, czy coś ;).


2. Sosnowy tonik dla cery tłustej i mieszanej



Do stworzenia takiego toniku potrzebujemy:
  • 2 garści igieł sosny
  • wody mineralnej niegazowanej, źródlanej lub destylowanej
  • starego, nieużywanego już garnka 
  • opcjonalnie: kilku kropel olejku sosnowego


Sposób przygotowania:
 


Igły wrzucamy do garnka i zalewamy wodą tak, by wszystkie się w niej "utopiły". Pamiętajmy, by wykorzystać jeden z nieużywanych już garnków, ponieważ najprawdopodobniej zostanie nieco "ubrudzony" ;). 






Doprowadzamy do wrzenia, a następnie gotujemy przez 10-15 minut. Gwarantuję, że w całym domu zapachnie Wam sosną!






Odstawiamy do przestudzenia, przecedzamy przez ligninę lub sitko z bardzo drobnymi oczkami i przelewamy do sterylnej buteleczki. Stosujemy rano i wieczorem.






 
Efekty stosowania:
  • skóra jest widocznie bardziej napięta, ale bez nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia
  • doskonale oczyszcza, dając wrażenie świeżości
  • wygładza twarz, jest po tym toniku jedwabista i promienna
  • pozbywa się grudek i wyprysków, a także chroni przed pojawieniem się nowych niedoskonałości
  • powstrzymuje błyszczeniem twarzy i to bardzo skutecznie



Ten tonik pozwala mi czuć się świeżo i czysto przez dłuższy czas. Dzięki niemu mój makijaż nie spływa, a wręcz przeciwnie - pozostaje na swoim miejscu, przez co nie muszę biegać co chwilę do toalety z bibułkami matującymi, jak jakaś kwoka do kurcząt. Podczas jego stosowania nie pojawiły mi się nowe pryszcze, a dawne pamiątki po "złych czasach" zostały delikatnie zaleczone. Myślę, że skoro do jego wykonania nie potrzebujemy cudów, warto pokusić się o spróbowanie :).

3. Sosnowa woda do kąpieli


Skoro mamy już pędy sosny w zanadrzu, możemy pokusić się o stworzenie odprężającej wody do kąpieli. Taką wodę można przygotować z samych igieł, tak jak w przypadku toniku (wtedy po prostu wykorzystujemy ich więcej i rozdzielamy odpowiednio na tonik i na wodę) lub z całych pędów wraz z szyszkami i pączkami. Osobiście ulubiłam sobie tę drugą wersję - do całych pędów dodałam jeszcze pączki sosny. Przygotowanie takiej wody jest łudząco podobne do przyrządzenia toniku.




Do przygotowania sosnowej wody do kąpieli potrzebujemy:

  • kilku pędów sosny lub samych igieł
  • wody mineralnej niegazowanej, źródlanej lub destylowanej 
  • starego, nieużywanego już garnka
  • opcjonalnie: kilku kropel olejku sosnowego i/lub pączków sosny



Pędy sosny wraz z pączkami i szyszkami układamy w garnku i zalewany wodą tak, by zakryła wszystko. Jeśli wykorzystujemy całe pędy, nasz garnek może nabawić się czarnego osadu, który trudno będzie usunąć, dlatego najlepiej włożyć je do starego, nieużywanego garnka.



Doprowadzamy do wrzenia, a następnie gotujemy przez 10-15 minut. Znowuż pojawia się niesamowity aromat leśnych ostępów.


Odstawiamy do przestudzenia, przecedzamy przez ligninę lub sitko z bardzo drobnymi oczkami i przelewamy do sterylnej butelki. Podczas kąpieli, wlewamy płyn do wody.


Efekty stosowania:
  • oczyszczenie skóry
  • ulga w przypadku bólów mięśniowych
  • pomoc w leczeniu przeziębień i grypy (mamy naturalne inhalacje)
  • ulga przy zapaleniu stawów
  • rozluźnienie i odprężenie


Za oknem ujemne temperatury, zatem chyba nie ma lepszego momentu, by pokusić się o sosnową kąpiel :). Wykorzystajmy tonik do pielęgnacji twarzy, zaś wodę do kąpieli dla odprężenia się po stresującym i chłodnym dniu. Możemy posłużyć się też zapachowym olejkiem sosnowym i wlać kilka kropel do aromatycznego kominka, albo postawić na pachnące lasem świece.



A jakie jest Wasze doświadczenie w wykorzystywaniu sosny do pielęgnacji ciała i chwil relaksu? Kupujecie jakieś gotowe produkty z sosną w roli głównej? Możecie polecić coś sprawdzonego? :)



Bibliografia:
Stefan Białobok, Adam Boratyński: Biologia sosny zwyczajnej. Władysław Bugała (red.). Poznań-Kórnik: Sorus, 1993
Puchniarski Tadeusz Henryk, Sosna zwyczajna. Hodowla i ochrona, PWRIL, 2008
Aleksander Ożarowski, Wacław Jaroniewski, Rośliny lecznicze i ich praktyczne zastosowanie, Warszawa 1989


sobota, 6 grudnia 2014

Seria ziołowa - mięta. Miętowy peeling do ciała z olejkiem eukaliptusowym

Czujecie miętę przez rumianek? Ja ewidentnie czuję! Zawsze bardzo lubiłam miętę, dlatego w moim przydomowym ogródku rośnie kilka odmian. Tymczasem nazwa tej rośliny pochodzi od imienia nimfy Menthe, która romansowała z Hadesem. Żona Hadesa - Persefona - była zazdrośnicą, dlatego bóg podziemi zdecydował się zamienić kochankę w miętę, by ochronić ją przed świętym gniewem małżonki. Już w starożytności mięta stała się jednym z istotniejszych ziół. Uczniowie filozofów w Rzymie zakładali na głowę wianki z mięty, gdyż uważano, że stymuluje mózg do myślenia. Owidiusz utożsamiał ją z gościnnością, opowiadając historię dwojga wieśniaków, którzy używali jej do czyszczenia naczyń przed przybyciem gości. Średniowieczni zakonnicy polecali uprawę mięty, a benedyktyni twierdzili, że miętowy napar poprawia brzmienie głosu. Na miętę natkniemy się w Europie, Azji i Ameryce Północnej. Ta niepozorna roślinka pomoże nam przy wypadaniu włosów, bólach brzucha, złagodzi podrażnienia i świąd, ukoi żołądek, a także wspomoże w leczeniu przeziębienia.

1. Mięty pomocna dłoń dla skóry


Jeśli mięta, to flawonoidy (neutralizujące wolne rodniki i poprawiające krążenie), kwas askorbinowy (witamina C, lekko rozjaśniający skórę, uczestniczący w syntezie elastyny i kolagenu, przeciwbakteryjny przeciwutleniacz), kwasy organiczne, karoten (hamujący procesy starzenia się skóry, niwelujący ryzyko alergii i usuwający suchość skóry), olejki eteryczne, rutyna (uszczelniająca naczynia krwionośne i zwalczająca wolne rodniki), garbniki (działające przeciwzapalnie i oczyszczająco, tworzące powłokę ochronną na skórze oraz redukujące opuchliznę), a także szereg minerałów (magnez, wapń, potas, żelazo).


Jak mięta działa na naszą skórę?
  • orzeźwia
  • zabija bakterie
  • łagodzi ból i podrażnienia
  • niweluje ból mięśni
  • lekko ściąga
  • ujędrnia
  • nawilża
  • zmniejsza zaczerwienienia skóry spowodowane żylakami

 2. Jaki "zdzierak"?


Czego stosujecie do zdzierania martwego naskórka? By przygotować peeling naturalny możemy posłużyć się zapasami z naszej kuchni. Sól kuchenna, cukier, płatki owsiane, zmielone pestki owoców - to wszystko znajduje się w zasięgu naszej ręki. Jednak najpopularniejszymi "zdzierakami", które wykorzystuje się do stworzenia własnych peelingów są: cukier krystaliczny, cukier trzcinowy, sól kuchenna, sól z Morza Martwego oraz sól Epsom.

Cukier jest jednym z najbardziej znanych humektantów. Ma działanie mocno nawilżające, pozwala przeniknąć wodzie i innym składnikom wgłąb skóry. Ujędrnia i napina, wiążąc wodę w naskórku.



Cukier brązowy/trzcinowy to również humektant, zabezpieczający przed utratą wilgoci. Jego barwa określa nam, że nie został rafinowany, a więc zawiera w sobie składniki, które znajdziemy w trzcinie. Bardzo dobrze oczyszcza skórę, nawilża ją i nie wywołuje żadnych reakcji alergicznych.


Sól kuchenna doskonale relaksuje i odżywia skórę. To nic innego, jak chlorek sodu (NaCl), który uwalnia skórę z toksyn, łagodzi i regeneruje. Dłużej stosowana - przyczynia się do redukcji tkanki tłuszczowej i oczyszcza pory skóry.



Już Rzymianie doceniali właściwości soli z Morza Martwego, konstruując przy jego brzegach łaźnie. Sól ta wzmacnia barierę ochronną skóry, nawilża, niweluje szorstkość i naturalnie "wtłacza" w nasze ciało magnez, rozluźnia i poprawia krążenie.



Epsom to nazwa angielskiego miasta, gdzie sól ta pierwotnie była odparowywana. Jej ph jest obojętne dla skóry. Odmładza i oczyszcza, tonizuje, działa antybakteryjnie, zmiękcza i złuszcza skórę.


Pamiętajmy, że im większe drobiny, tym mocniejszy efekt zdzierania martwego naskórka. Jeśli nasza skóra jest delikatna i skłonna do podrażnień - wybierzmy biały cukier i sól kuchenną/Epsom. Jeżeli zaś zależy nam na mocniejszym oczyszczeniu skóry, sól z Morza Martwego i cukier trzcinowy będą odpowiednie.


Uwaga! Na sól Epsom możemy natknąć się w sklepach ogrodniczych. Tamtejsza sól przeznaczona jest do nawożenia. Zawiera w sobie sporo zanieczyszczeń i metali ciężkich, dlatego w żadnym wypadku nie jest przeznaczona do pielęgnacji ciała! Sól Epsom możemy nabyć w aptece.


3. Zróbmy sobie peeling!


Żeby wykonać miętowy peeling potrzebujemy:


Wykonanie:
Do zrobienia swojego peelingu wykorzystałam po 3 łyżki cukru białego, cukru trzcinowego, soli z Morza Martwego i soli Epsom. Wszystko wsypałam do słoiczka i dodałam łyżkę suszonej mięty (może być też świeża, ale o wiele trudniej zmywa się z wanny czy brodzika;)). Do mieszanki dodałam 2 łyżki oleju kokosowego, który wcześniej połączyłam z 4 kroplami olejku eukaliptusowego. Dlaczego olejek eukaliptusowy? Lubię jego zapach i działanie - skutecznie poprawia samopoczucie i koncentrację, a także ułatwia oddychanie.


Działanie:
Peeling miętowy pięknie odświeża skórę, czyniąc ją jedwabiście gładką. Usuwa nagromadzony martwy naskórek, a dzięki olejkowi eukaliptusowemu możemy poczuć się, niczym w samym sercu lasu :). "Nie ma to jak zapach lasu eukaliptusowego po długiej suszy zakończonej deszczem - wszystko pachnie tak czysto i świeżo." - M. Bloch.

 

"Wonna mięta nad wodą pachniała,
Kołysały się kępki sitowia,
Brzask różowiał i woda wiała,
Wiew sitowie i miętę owiał."
[J. Tuwim - Sitowie]

Robiłyście kiedyś swój peeling miętowy? Jak sprawdza się u Was? :)



Bibliografia:
Pierre Grimal: Słownik mitologii greckiej i rzymskiej. Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 2008
L. Bremness "Wielka księga ziół", Wiedza i Życie
Adam Bielański: Chemia ogólna i nieorganiczna. Wyd. I. Warszawa: PWN, 1970.



czwartek, 4 grudnia 2014

Liebster Blog Award



Niniejszym oświadczam, że zostałam nominowana i to przez nie byle kogo! AnnEmilia zaprosiła mnie do świetnej zabawy, dzięki której dowiadujemy się o sobie nieco więcej ;). 

Z czym to się je? Ano z tym, że... Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Bardzo dziękuję, AnnEmilia! Już spieszę z odpowiedzią na Twoje pytania!

1. Co najczęściej za Tobą chodzi?
Zdecydowanie czekolada. Jak zobaczę, poczuję, pomyślę o czekoladzie, od razu muszę rozpakować i zjeść. Endorfinki pozwalają mi polepszyć zły humor, bo przecież "Biochemia dowodzi, że nie ma różnicy pomiędzy miłością a dużą tabliczką czekolady" ;).

2. Słońce, czy księżyc?
Mimo, że jestem istotą mroku i lepiej działa mi się nocą, a prócz tego bladolice ze mnie dziewczę, to jednak muszę wybrać słońce. Nie ma nic przyjemniejszego niż wystawianie twarzy do słońca.

3. Jakie światło lubisz najbardziej?
Ciepłe, naturalnie. Przytulne, które pozwala rozkoszować się dobrą książką, ulubioną herbatą z bławatkiem i miękkim kocykiem. A prócz tego, rzecz jasna, zielone. Chyba nikt nie lubi stać w korkach ;). 

4. Który kolor najbardziej Ci smakuje?
Zielony, jak zielone jabłuszko, ogórek, sałata i brokuł!

5. O czym myślisz, zmywając gary?
Wyobrażam sobie siebie u progu XIX wieku jako żonę Darcy'ego, która nie musi zmywać garów, bo ma cały zastęp służących, którzy robią to za nią. I mieszka w Pemberley. I ma Darcy'ego na wyłączność, oczywiście!

6. Jaka książka wywarła na Tobie największe wrażenie?
Harry Potter. Harry to smak dzieciństwa, nieprzespanych nocy, bo chce się wiedzieć, co dalej. Harry to pobudzenie wyobraźni, tworzenie własnych opowiadań z bohaterami sagi i konstruowanie własnej różdżki z patyka.

7. Najpiękniejsze miejsce w Polsce w jakim byłaś? 
Bieszczady. Klimat, widoki, malownicze wioski - cudownie oddychać bieszczadzkim powietrzem.

8. Dzień bez KAWY jest dniem straconym! 

9. Czy drzewa płaczą?
Jasne, że tak - płaczą żywicą. I lubią, jak się je przytula :).

10. Za czym biegniesz?
Cóż... Zazwyczaj za psem, bo wyrywa się do przodu, jakby brał udział w jakiejś psiej olimpiadzie.

11. Co się stanie, kiedy pewnego dnia zniknie Internet?
Ludzie wyrwą sobie wszystkie włosy z głowy, zapanuje panika i nikt nie będzie umiał znaleźć sobie miejsca! A po czasie, może zaczną ze sobą więcej rozmawiać? ;)

Mam nadzieję, że wybaczycie mi brak nominacji z mojej strony, ale dopiero raczkuję w blogosferze. Obiecuję jednak, że przy następnej zabawie (jeśli taka będzie), z pewnością nie omieszkam kogoś wskazać :). 

Raz jeszcze dziękuję, AnnEmilii za nominację! Bardzo miło, że o mnie pomyślałaś! :)

Tymczasem idę umilić sobie popołudnie... O, w taki właśnie sposób:




Miłego dnia! :)



wtorek, 2 grudnia 2014

Seria kwiatowa - hibiskus. Mleko hibiskusowe i pomadka.

Hibiskus, nazywany również ketmią, to jeden z najpiękniejszych kwiatów. Jego barwa zawsze jest intensywna, cieszy nasze oczy, upaja zapachem, by potem zwiędnąć - kwiat hibiskusa ma bowiem bardzo krótkie życie. Wstawiony do wazonu wytrzyma maksymalnie dwa dni. W Azji i Polinezji cieszono się nim już bardzo dawno temu, do Europy zaś przywędrował poniekąd za sprawą artysty imieniem Paul Gauguin. Na swoich portretach bowiem uwieczniał on niewiasty, których włosy zdobione były zawsze kwiatem tej rośliny. W Polinezji symbolizuje wierność, mężatki wpinają go we włosy po prawej stronie, panny zaś po lewej. Hibiskus najczęściej wykorzystywany jest do parzenia herbat - dzięki dużej zawartości witaminy C, polifenoli przeciwdziałających procesowi starzenia się skóry oraz antocjanów z grupy flawonoidów, które chronią przed nowotworami. Napar z tych niezwykłych kwiatów ma również właściwości obniżające ciśnienie tętnicze. 

1. Odmładzające mleko hibiskusowe




W kosmetyce również poznano się na specyfice tych urokliwych roślin. Hibiskus bowiem działa kojąco i przeciwzapalnie, wygładza zmarszczki, rozluźnia napiętą skórę, nawilża ją oraz przeciwdziała elastazie, która odpowiada za rozpad włókien elastynowych. Uznałam, że czas najwyższy wykorzystać ketmię do pielęgnacji twarzy. Hibiskus ma to do siebie, że "naciąga" tak samo dobrze na zimno i na ciepło, choć ciepło znacząco przyspiesza ten proces. Miałam jednak czas, więc wykorzystałam prostszą metodę "na zimno".


Mleko jest tutaj jednym z ważniejszych składników. Najlepiej byłoby zaopatrzyć się w mleko kozie, ale jeśli nie mamy takiej możliwości, użyjmy zwykłego mleka, jakie znajdziemy w lodówce. Dlaczego mleko tak dobrze działa na skórę? Zawiera białko, które spłyca zmarszczki, wygładza cerę i czyni ją niezwykle promienną. Lipidy lekko natłuszczają skórę (nie bójmy się jednak tego natłuszczenia!), zaś kwas mlekowy pozbywa się za nas martwego naskórka. Mleko pomaga też w walce z zaskórnikami. Zaufajmy Kleopatrze, która już wieki temu poznała się na mleku ;).



Przygotowanie: 
Do plastikowego kubka wsypałam niecałą łyżkę stołową suszonych kwiatów hibiskusa, które zalałam mlekiem. Do mieszanki dodałam jeszcze po 4 krople olejków eterycznych: lawendowego i herbacianego. Całość odstawiłam na kilka godzin do lodówki, by mleko naciągnęło dobroczynnymi właściwościami kwiatu hibiskusa. Poza tym oleje bardzo dobrze rozpuszczają się w mleku, więc miałam pewność, że mieszanka jest dobrze skomponowana.
 

Olejek lawendowy zmienia strukturę warstwy rogowej naskórka, dzięki czemu pozwala substancjom czynnym zawartych w kremach i serach przeniknąć do głębszych warstw skóry. Ponadto wizualnie odmładza, koi podrażnienia i niweluje blizny. 



Olejek z drzewa herbacianego ma działanie przeciwbakteryjne, leczy trądzik, normalizuje wydzielanie sebum i ściąga pory.




Nasze serum przelewamy do odpowiedniego słoiczka i przechowujemy w lodówce. Używamy wedle potrzeb :).


2. Hibiskusowa pomadka


Stworzenie własnej pomadki na bazie oleju kokosowego jest dziecinnie proste. W internecie znajdziemy mnóstwo tutoriali na temat wykorzystania tego oleju oraz kredek świecowych do stworzenia dowolnej barwy szminki. Ja postanowiłam pobawić się hibiskusem. Efekt nie jest powalający, ale przynajmniej pomadka jest w 100% naturalna, a koszt jej wykonania bardzo mały. 




Jak zrobić własną hibiskusową pomadkę? Potrzebujemy tylko oleju kokosowego, miodu i suszonych kwiatów hibiskusa. Kwiaty wsypujemy do kubka i zalewamy odrobiną oleju. Następnie do miski wlewamy wodę, kubek wstawiamy do wody i całość podgrzewamy.


Kiedy hibiskus lekko puści kolor (nie spodziewajmy się za wiele, pomadka nie będzie koloru kwiatów), obniżamy temperaturę, przecedzamy olej i dodajemy do niego odrobinę miodu, który pełni rolę naturalnego konserwantu, a ponadto chroni usta. Mieszankę przelewamy do odpowiedniego pojemniczka i odstawiamy. 


 


Dlaczego olej kokosowy? Kokos w pielęgnacji ust jest naprawdę niezastąpiony. Dzięki niemu usta są wygładzone, miękkie i odpowiednio nawilżone. Poza tym ma jedną cechę, która jest bardzo istotna przy tworzeniu szminek - dopiero po podgrzaniu przybiera formę lejącą, więc spokojnie możemy przechowywać go w naszym słoiczku i nic nam się nie wyleje :). 





A Wy lubicie kwiat hibiskusa? Używacie go do pielęgnacji ciała? :)


Bibliografia:
Geoff Burnie i inni: Botanica. Rośliny ogrodowe. Könemann, 2005.
Crescent Bloom: Systematyka rodzaju Hibiscus (ang.). The Compleat Botanica.
http://portalaktywni.com/aktualnosci/hibiskus-i-jego-wlasciwosci/ 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...